Pył z wulkanu Grimsvotn nie zakłóca ruchu lotniczego w polskiej przestrzeni powietrznej, mimo że jego śladowe ilości znajdują się w północno-zachodniej części kraju - poinformował w środę PAP rzecznik Polskiej Agencji Żeglugi Powietrznej Grzegorz Hlebowicz.
We wtorek wieczorem IMGW poinformował, że chmura pyłów wulkanicznych dotrze w środę rano do północno-zachodniej Polski.
"Jedynie w północno-zachodniej części naszej przestrzeni powietrznej znalazły się śladowe ilości pyłu wulkanicznego, do 2000 ug (mikrogramów) w metrze sześciennym powietrza. Poinformowaliśmy o tym fakcie przewoźników" - powiedział Hlebowicz.
Wyjaśnił, że zgodnie z międzynarodowymi normami takie wielkości nie stanowią zagrożenia dla ruchu lotniczego, który w naszej przestrzeni odbywa się normalnie.
"Czerwonej strefy, czyli tej o największym stężeniu pyłu, w której zamyka się ruch lotniczy i która obecnie jest nad częścią północnych Niemiec, dziś się nie spodziewamy" - podkreślił. Dodał, że zgodnie z prognozami stężenie pyłu osiągnęło już "apogeum".
We wtorek niemiecki urząd bezpieczeństwa lotniczego (DFS) ogłosił wprowadzenie od środy rana zakazu lotów nad północną częścią kraju z powodu przemieszczającej się znad Islandii chmury pyłu wulkanicznego.
Z lotnisk w Bremie samoloty nie będą mogły startować ani też na nich lądować od godziny 5 rano, natomiast w Hamburgu od godziny 6 - poinformował we wtorek wieczorem agencję dpa rzecznik DFS.
Nie wiadomo jeszcze, jakie decyzje zapadną względem lotnisk w Hanowerze i Berlinie. Pozostałe porty lotnicze mają w środę pracować normalnie. Nie wiadomo także, jak długo będzie obowiązywał zakaz lotów nad północną częścią Niemiec.
Przyczyną problemów jest chmura pyłu po erupcji wulkanu Grimsvotn na Islandii.
Ponad rok temu wybuch innego wulkanu na Islandii spowodował kompletny chaos w komunikacji lotniczej w Europie. Odwołano wówczas około 100 tysięcy lotów, co dotknęło ponad 10 mln pasażerów.