Z powodu śmierci ławnika od nowa zacznie się proces m.in. gen. Wojciecha Jaruzelskiego i Stanisława Kociołka, oskarżonych o "sprawstwo kierownicze" masakry robotników na Wybrzeżu w 1970 r. Uczestnicy procesu nie kryją zawodu.
Informację podał PAP Maciej Gieros z biura prasowego Sądu Okręgowego w Warszawie. Wyjaśnił, że zmarł ławnik, który niedawno uległ wypadkowi (zapasowy ławnik zmarł już wcześniej). W takiej sytuacji prawo nakazuje zacząć proces od nowa.
Gieros podał, że na 22 czerwca zwołano tzw. organizacyjne posiedzenie nowego składu sędziowskiego, który ma prowadzić proces od nowa. Dotychczas w składzie było dwoje sędziów zawodowych i troje ławników.
Na ławie oskarżonych zasiadają: ówczesny szef MON, 88-letni dziś gen. Wojciech Jaruzelski, wicepremier PRL, 78-letni obecnie Stanisław Kociołek i trzej dowódcy jednostek wojska tłumiących robotnicze protesty: Wiesław Gop, Bolesław Fałdasz i Mirosław Wiekiera. Nie przyznają się do winy. Odpowiadają z wolnej stopy. Grozi im nawet dożywocie.
Od 2001 r. w procesie trwały żmudne przesłuchania świadków - głównie robotników Wybrzeża, żołnierzy i milicjantów. W akcie oskarżenia prokuratura wniosła bowiem o przesłuchanie ok. 1110 osób; sąd nie zgodził się na ograniczenie ich liczby, o co w toku procesu wniósł prok. Bogdan Szegda. Od listopada 2009 r. trwało tzw. zaliczanie materiału dowodowego - ostatnia czynność przed zamknięciem przewodu, mowami końcowymi stron i wyrokiem. Na wniosek obrony odczytywano niektóre dokumenty z akt sprawy. Ostatnie rozprawy w tym procesie odbyły się na przełomie stycznia i lutego br.
W ponownym procesie prokuratura zapewne bardzo ograniczy materiał dowodowy, w tym liczbę świadków - powiedział PAP oskarżający prok. Bogdan Szegda. "Wniwecz poszły lata procesu" - skomentował. Zarazem wyraził nadzieję, że "nadal możliwe jest wydanie wyroku w tej sprawie". Dodał, że już wcześniej bez skutku wnosił, by sąd powołał zapasowego sędziego i zapasowego ławnika. Za "wróżenie z fusów" uznał prognozowanie, ile nowy proces mógłby potrwać.
Jestem bardzo zmartwiony i zaskoczony, że proces będzie musiał zostać powtórzony; zależy mi, żeby doczekać wyroku - powiedział PAP gen. Jaruzelski. Wyraził ubolewanie, że w takiej sytuacji przepisy kodeksu postępowania karnego każą powtarzać proces. "Ja bym wreszcie chciał, żeby on się zakończył. Mam 88 lat i zależy mi na tym, żeby doczekać wyroku sądowego, bo wyrok medialny już się dawno dokonał. Myślę, że sąd głębiej w to wejdzie" - powiedział gen. Jaruzelski.
"Bardzo się martwię, że ten proces nie może być kontynuowany, bo już stosunkowo niewiele zostało" - powiedział Jaruzelski. Dodał, że w przyszłym miesiącu miał trzykrotnie zeznawać.
Broniący gen. Jaruzelskiego mec. Jan Borowicz powiedział, że musi teraz odbyć konsultacje ze swoim klientem i innymi obrońcami. "Wiem, że generał jest zainteresowany szybkim zakończeniem tej sprawy, proces był długi ze względu na skonstruowanie aktu oskarżenia" - dodał. "To kompromitacja wymiaru sprawiedliwości" - powiedział mec. Jerzy Krzywicki, jeden z obrońców w procesie. Wyraził opinię, że "proces był od początku źle ustawiony". "Wydaje mi się, że prokuratura wnosząc o wielką liczbę świadków od razu nie chciała zakończyć sprawy w rozsądnym terminie" - ocenił.
Przewodniczący Komisji Krajowej NSZZ "Solidarność" Piotr Duda uważa, że konieczność rozpoczęcia procesu od nowa to "fatalna wiadomość". "Rodziny poległych i poszkodowanych w masakrze w grudniu 1970 r. tak długo już przecież czekają na sprawiedliwość. A teraz się okazuje, że będą musieli jeszcze poczekać następnych kilka lat. Ciągle należy wierzyć, że ten proces się zakończy, ale w tej sytuacji, biorąc chociażby pod uwagę wiek oskarżonych, staje się to niestety coraz bardziej wątpliwe" - powiedział.
"Swoją drogą należałoby się zastanowić nad zmianami w prawie, aby taka okoliczność jak śmierć ławnika nie skutkowała wznawianiem procesu, szczególnie tak istotnego" - dodał Duda.