Kino francuskie coraz rzadziej przebija się na nasze ekrany. Jeśli już, to w postaci niezbyt mądrych (za to bardzo poprawnych politycznie) komedii.
Platformy z filmami są zdominowane przez produkcje amerykańskie (HBO) albo globalny śmietnik (Netflix), jedynie Canal+, jako francuski dystrybutor, dba o promowanie tamtejszej kultury. Jedną z najnowszych premier znad Sekwany jest „Oskarżenie”, dramat sądowy opowiadający – z różnych punktów widzenia – historię gwałtu na 17-letniej dziewczynie dokonanego przez jej niewiele starszego kolegę, studenta Uniwersytetu Stanforda, odwiedzającego rodzinny Paryż.
Czy rzeczywiście doszło do gwałtu? Czyja wersja wydarzeń, które rozegrały się podczas nocnej imprezy absolwentów prestiżowego liceum, jest prawdziwa? A może podział na sprawcę i ofiarę nie jest uzasadniony? Odpowiedź wcale nie jest oczywista… a przynajmniej tak sugeruje scenariusz. I zapewne właśnie dlatego film nie stał się wydarzeniem na festiwalach w Cannes czy Wenecji. Żyjemy bowiem w czasach jednoznacznych deklaracji i sądów ostatecznych. W czasach – z jednej strony – kampanii „Me Too” i obsesji na punkcie molestowania kobiet, z drugiej – całkowitej swobody obyczajowej i bardzo wczesnej inicjacji seksualnej. Poza tym nie wszystkim odpowiada sytuacja, gdzie to widz jest obsadzany w roli ławnika.
Podobnych dramatów sądowych było już wiele, wartością tego jest konstrukcja filmu, w której przedmiotem osądu nie jest jedynie czyn, ale jego okoliczności, kontekst, realia, w jakich doszło do gwałtu. Może nas szokować, że rozprawa dotycząca tak delikatnej sfery odbywa się przy pełnej sali i w obecności mediów, ale po pewnym czasie orientujemy się, że jest to sąd nad „kulturą” gwałtu, nad obyczajem i społecznym przyzwoleniem dla pewnych zachowań. Sprawca długo nie ma świadomości, czego się dopuścił, bo brutalny seks po spożyciu dużej ilości alkoholu i narkotyków jest dla niego czymś… naturalnym. To nie było pierwsze tego typu wydarzenie w jego życiu, ba, w sądzie broni go była partnerka, która twierdzi, że brutalność w słowach i zachowaniu jest naturalną, erotyczną konwencją. „W końcu mamy XXI wiek” – potwierdza oskarżony. Wiek, w którym konwencjonalne są wzorce zachowań rodem z pornograficznych stron, często akceptowane przez obie strony. I tak się dzieje nie wśród społecznego marginesu. Oglądamy ludzi z intelektualnej elity, ofiara i sprawca należą wręcz do jednej patchworkowej rodziny gwiazd francuskich mediów. Jej ojciec i jego matka żyją w wolnym związku, który oczywiście po tej sprawie się rozpada. Podobnie jak świat, w którym kulturę miłości zastępuje „kultura” gwałtu.
Piotr Legutko