5 rano. Kalinka leżała na moim brzuchu. Obie zmęczone patrzyłyśmy sobie w oczy. Ona oddychała jak ryba na piasku, z trudem łapała powietrze. Chyba cierpiała.
Czułam, że powinnam ją jakoś odesłać tam, skąd przybyła. Postanowiłam zapakować w jej zmęczone serduszko mnóstwo miłości mojej i męża.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.