Po ogłoszeniu listy filmów nominowanych do tegorocznych nagród Amerykańskiej Akademii Filmowej mniej mówiło się o potencjalnych laureatach Oscarów, więcej o nowych kryteriach, które twórcy muszą spełnić, by się o nie starać.
Produkcje w niedostateczny sposób reprezentujące mniejszości nie będą miały tu czego szukać. Pisząc scenariusze, obsadzając aktorów, a nawet ekipę pracującą przy filmie, trzeba przede wszystkim spełniać odpowiednie standardy w kwestii obecności kobiet, osób różnych ras, z niepełnosprawnościami oraz o odmiennej orientacji seksualnej. Czy mamy tu do czynienia z jakąś rewolucją? Nic z tych rzeczy. Kto regularnie ogląda filmy powstające w ostatnich latach w USA, Kanadzie, Francji czy Wielkiej Brytanii, wie, że owe standardy już są spełniane. Nowe kryteria są więc pewną oczywistością, ogłoszono je zapewne ku chwale samej Akademii. Nikt się przeciw nim nie oburza, co najwyżej widzowie, co tylko świadczy o tym, że to właśnie oni powinni podlegać resocjalizacji.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Piotr legutko