Po ogłoszeniu listy filmów nominowanych do tegorocznych nagród Amerykańskiej Akademii Filmowej mniej mówiło się o potencjalnych laureatach Oscarów, więcej o nowych kryteriach, które twórcy muszą spełnić, by się o nie starać.
Produkcje w niedostateczny sposób reprezentujące mniejszości nie będą miały tu czego szukać. Pisząc scenariusze, obsadzając aktorów, a nawet ekipę pracującą przy filmie, trzeba przede wszystkim spełniać odpowiednie standardy w kwestii obecności kobiet, osób różnych ras, z niepełnosprawnościami oraz o odmiennej orientacji seksualnej. Czy mamy tu do czynienia z jakąś rewolucją? Nic z tych rzeczy. Kto regularnie ogląda filmy powstające w ostatnich latach w USA, Kanadzie, Francji czy Wielkiej Brytanii, wie, że owe standardy już są spełniane. Nowe kryteria są więc pewną oczywistością, ogłoszono je zapewne ku chwale samej Akademii. Nikt się przeciw nim nie oburza, co najwyżej widzowie, co tylko świadczy o tym, że to właśnie oni powinni podlegać resocjalizacji.
Następnym krokiem będzie zapewne wprowadzenie nowej kategorii oskarowej – filmu, który jest „równościowy” w największym stopniu. Śmiało mógłby zostać do niej nominowany „Ruchomy chaos” (Viaplay) – kino akcji opowiadające o świecie przyszłości z Madsem Mikkelsenem w jednej z głównych ról. Rzecz dzieje się na odległej planecie kolonizowanej przez mieszkańców Ziemi. W Nowym Świecie nie ma kobiet, ponoć zabił je tajemniczy wirus, ale wkrótce okazuje się, że zrobili to zazdrośni mężczyźni. Kobiety bowiem mogły czytać w ich myślach, co na dłuższą metę było dla mężczyzn nie do zniesienia. Krwiożerczych facetów nakręca ktoś w rodzaju kapłana, recytujący wciąż wersety Pisma Świętego, więc wyruszają na krucjatę w poszukiwaniu kolejnych kobiet, a szczególnie jednej, która właśnie wylądowała, jako przednia straż kolejnej fali kolonizacji planety. Trafiają na osadę pacyfistycznie nastawionych farmerów obojga płci, którymi zarządza czarnoskóra kobieta. Finał jest oczywiście szczęśliwy – kobiety różnych ras i klas wspólnie zabijają złego Madsa Mikkelsena.
Wiem, fabuł nie powinno się streszczać, ale w tym przypadku chodzi o ostrzeżenie, by komuś nie przyszło do głowy „Ruchomego chaosu” oglądać. A zajmujemy się tym filmem jedynie dlatego, by uzmysłowić sobie, w jakim kierunku zmierza kino przyszłości. Niestety, walka o pełną różnorodność nigdy się nie kończy, raczej zaostrza, więc człowiek zdrowy na umyśle nie będzie już niebawem w stanie napisać scenariusza spełniającego wyśrubowane standardy. Ale od czego jest sztuczna inteligencja…
Piotr legutko