„Zbyt młody!”; „Za krótko przebywa w zakonie!”; „Jest dopiero neoprezbiterem!” – wielu kręciło głowami, gdy jako następcę Dominika wybrano Jordana z Saksonii. A wskazać go miał sam założyciel zakonu.
To zawsze najbardziej newralgiczny moment dla nowego zgromadzenia. Odchodzi założyciel – charyzmatyczny „człowiek wizji” i należy wybrać następcę – kogoś, kto nie tylko przejmie po nim pałeczkę, ale nie doprowadzi do skostnienia struktur, nie sprawi, by zamieniły się one w skansen, będzie nasłuchiwał tego, co Duch Święty chce powiedzieć Kościołowi. Nie uniknie porównywania do założyciela, dociekań czy jego działalność koresponduje z pierwotnym radykalizmem. W takiej sytuacji znalazł się Jordan z Saksonii.
Kto ma poprowadzić braci po odejściu Dominika? – zastanawiali się ci, którzy towarzyszyli Guzmanowi. Zmarł 6 sierpnia 1221 roku w Bolonii – mieście słynącym z najstarszego uniwersytetu na świecie.
Jordan w „Książeczce o początkach Zakonu Kaznodziejów” notował: „Gdy mistrz Dominik zbliżał się do końca ziemskiej pielgrzymki i zapadł na ciężką chorobę, przywołał do swego łoża boleści dwunastu najroztropniejszych braci i począł zachęcać ich do gorliwości, rozszerzania zakonu i wytrwania na drodze świętości. Powiedział im w zaufaniu, że będzie dla nich bardziej pożyteczny po śmierci niż za życia”. Bracia, wśród których umierał, doskonale wiedzieli, że, jak zapisał Humbert z Romans, „zostali powołani dla głoszenia kazań i zbawienia bliźnich”.
Swego następcę miał wskazać sam Dominik. „W Roku Pańskim 1220 odbyła się w Bolonii pierwsza kapituła generalna zakonu. Uczestniczyłem w niej także, wysłany z Paryża wraz z trzema innymi braćmi, ponieważ Mistrz Dominik polecił listownie, aby z domu paryskiego posłano czterech braci do Bolonii. Ja, kiedy mnie wysłano, nie byłem w zakonie nawet dwóch miesięcy – pisał Jordan. – Roku Pańskiego 1221 na kapitule generalnej w Bolonii wydało się braciom słuszne nałożyć na mnie obowiązek przełożonego Prowincji Lombardzkiej, choć upłynął zaledwie rok mojego życia w zakonie i nie zapuściłem w nim jeszcze korzeni tak głęboko, jak by należało. Tak więc zostałem ustanowiony, aby rządzić innymi, zanim jeszcze sam nauczyłem się kierować własną niedoskonałością”.
Urodził się w Borberge koło Paderborn w Westfalii. Studiował w Paryżu i tu spotkał Dominika. Poruszony jego stylem życia odbył przed nim spowiedź z całego życia i 12 lutego 1220 r. przyjął z rąk bł. Reginalda z Orleanu habit zakonny. W ciągu 15 lat swoich rządów pomnożył liczbę konwentów z 30 do 300, a liczba współbraci z 300 wzrosła do 4000. Zakon rozwijał się jak na drożdżach.
Bracia w białych habitach do dziś czytają jego dzieła: „Libellus”, w którym zarysował początki zakonu i korespondencję z założycielką klasztoru mniszek w Bolonii Dianą d’Andalo, w której wymieniają się swym duchowym doświadczeniem. „To była wielka czysta miłość: generała zakonu do przeoryszy dominikanek. Dzisiaj oboje są na ołtarzach. Byli jak rycerz i jego pani” – opowiadał o. Joachim Badeni.
Marcin Jakimowicz