Doświadczenie poniżenia z uwagi na Chrystusa czyni nas prawdziwymi uczniami Pana. Bóg może czasem zaprosić nas, byśmy razem z Nim doświadczyli krzyża, aby On mógł być uwielbiony.
04.02.2024 00:00 GOSC.PL
Czytanie z Pierwszego Listu św. Pawła Apostoła do Koryntian (1 Kor 9, 16-19. 22-23)
„Nie jest dla mnie powodem do chluby to, że głoszę Ewangelię. Świadom jestem ciążącego na mnie obowiązku. Biada mi, gdybym nie głosił Ewangelii!” (1 Kor 9, 16). Kiedy przyglądam się ewangelizacyjnemu zapałowi świętego Pawła, nie mogę wyjść z podziwu dla pracy, którą wykonał za swojego życia, niosąc Dobrą Nowinę wielu narodom. Po osobistym spotkaniu z Jezusem pod Damaszkiem otrzymał misję, którą do końca swoich dni, odczytywał jako swoje zadanie i obowiązek.
W niesieniu Chrystusa spotykały go różne sytuacje. Z jednej strony wielu liczyło się z jego autorytetem, dokonywał przecież licznych cudów, widzieli, jak przez Jego ręce kaleka, chromy od urodzenia, wstał na własne nogi (Dz 14,10). Mieszkańcy Listry chcieli nawet obwołać Go Bogiem. Chwilę później okazało się, że ci sami ludzie chcieli go ukamienować. Sam Apostoł mówi o sobie tak: „Umiem cierpieć biedę, umiem i obfitować. Do wszystkich w ogóle warunków jestem zaprawiony: i być sytym, i głód cierpieć, obfitować i doznawać niedostatku. Wszystko mogę w Tym, który mnie umacnia.” (Flp 4, 12-13).
Te słowa padają w kontekście głoszenia Ewangelii. W człowieku, który przeżył osobiste spotkanie z Jezusem pojawia się z poczucie obowiązku, by zanieść Dobrą Nowinę drugiemu człowiekowi. Obowiązek ten, wypisany w sercu takiego człowieka jest swojego rodzaju misją, która wypisana jest w nas przez samego Boga. By zanieść Jezusa sąsiadowi, koledze czy znajomemu w pracy nie potrzebujesz misji kanonicznej ani zgody proboszcza. Twoje spotkanie z żywym Chrystusem jest posłaniem, które niesiesz światu w codzienności. Ewangelia zabierze nas w miejsca, w których ze względu na Chrystusa będziemy cenieni i szanowani. Może zaczniesz być zapraszany przez znajomych, by się za nich pomodlić. Może zdarzyć się, że założysz kanał na Youtubie, gdzie będziesz dzielił się swoim świadectwem i zyskasz grono odbiorców, którzy będą ci wdzięczni za pomoc w kroczeniu za Panem.
Potrzebujemy jednak być gotowi również na takie momenty – a te na pewno przyjdą - w których będziemy wyśmiani, niezrozumiani, może nawet odrzuceni przez tych, którzy kiedyś najgłośniej bili nam brawo. Doświadczenie chwały jak i poniżenia z uwagi na Chrystusa czyni nas prawdziwymi uczniami Pana. Ten medal ma dwie strony. Jest coś niezwykłego w doświadczeniach poniesienia straty dla Chrystusa. Bóg może czasem zaprosić nas, byśmy razem z Nim doświadczyli krzyża po to, aby On mógł być uwielbiony.
Jakiś czas temu przyszła mi do głowy myśl, żeby poprosić moją społeczność na kanałach społecznościowych, by zgłosili skargę na temat filmu, który został stworzony o mnie, a w moim odczuciu był mocno krzywdzący i nieprawdziwy. Wiedziałem, że kiedy kilkadziesiąt tysięcy ludzi to zrobi, film zniknie z platformy. Zacząłem się nawet cieszyć na ten pomysł, ale gdy poszedłem się modlić, usłyszałem mocne: „Nie, nie rób tego”. To było dla mnie dziwne, nie rozumiałem, dlaczego nie mogę się obronić. Czułem się tak, jakby Bóg mi tego zabronił. I ostatecznie nie zrobiłem tego, film został w Internecie. Kilka tygodni później, na jednym ze spotkań, usłyszałem świadectwo kobiety, która przyszła podziękować za wskazanie drogi do Pana, które zaowocowało jej nawróceniem. Okazało się, że znalazła mnie dzięki temu filmowi nakręconemu przeciwko mnie. Stwierdziła, że musi sprawdzić, czy to, o czym w nim mówią, jest prawdą i w ten sposób trafiła na mój „Kwadransik ze Słowem”. W ten sposób zaczęło się jej nawrócenie. Usłyszałem do dziś wiele podobnych historii. Jeśli więc Bóg chce wykorzystać nasze upokorzenie, aby pociągnąć kogoś do siebie, to myślę, że naprawdę warto. Ewangelia jest tego warta.
Marcin Zieliński