W okresie PRL bronili opozycjonistów i niesprawiedliwie oskarżanych robotników. Dziś o prawnikach, którzy stawiali się komunistycznemu bezprawiu, mało kto pamięta
Był 25 czerwca 1976 r. Zofia Sadowska sprzedawała na jednej z radomskich ulic truskawki. W pewnym momencie zauważyła, że od strony ul. Żeromskiego nadchodzi tłum. Wróciła do domu, nakarmiła kilkumiesięczną córeczkę, zostawiła ją pod opieką dwójki starszych dzieci i z mężem poszła zobaczyć, co się dzieje. Pod Komitetem Wojewódzkim PZPR dowiedzieli się, że planowane są wysokie podwyżki cen. Szybko wrócili do domu, w późniejszych zajściach i walkach z milicją nie brali udziału. Następnego dnia Jan Sadowski wyszedł po papierosy i oranżadę dla dzieci. – O dwunastej do naszego mieszkania wtargnęło trzech drabów. Wyzywali mnie, krzyczeli, że brałam udział w podpalaniu KW. Złamali mi palec – mówi Zofia Sadowska. Dowiedziała się, że jej mąż został aresztowany. Ją także oskarżono o udział w rozruchach.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Stefan Sękowski