Czy życie zakonne jest powołaniem „drugiego sortu” i jakim znakiem dla świata mają być dziś zakonnice, mówi s. Bogna Młynarz ZDCh.
Agnieszka Huf: Skoro mamy rozmawiać o powołaniu, to może zacznijmy od określenia, czym ono tak naprawdę jest. „Głosem Pana Boga” – uczą się dzieci na katechezie w podstawówce. A jak to rozumieć w trochę dojrzalszym życiu?
S. Bogna Młynarz ZDCh: Rzeczywiście jest to głos Boga, tyle, że taki, który nie dobiega z zewnątrz, ale rozbrzmiewa wewnątrz człowieka. Nie można go utożsamiać z naszymi potrzebami, zachciankami, pomysłami czy projektami. To jest coś, co odpowiada naszej najgłębszej naturze, temu, kim naprawdę jesteśmy, a co naprawdę do końca zna tylko Bóg. W tym znaczeniu jest to głos Boga. Nie zawsze umiemy się skontaktować z tym głosem w nas i dlatego powołanie trzeba odkrywać – ono często nie jest dla nas oczywiste, nie jest pierwszą rzeczą, jaka przychodzi nam do głowy. Niemniej jednak jest najbardziej Boże – i najbardziej nasze jednocześnie.
W tej definicji zawierają się rozmaite powołania. Czym wobec tego to zakonne różni się od wszystkich innych?
W pewnym sensie niczym, bo każde powołanie jest wezwaniem do pełnego rozwoju świętości. Zdaje sobie sprawę, że brzmi to nieco obco, więc, mówiąc trochę prościej: chodzi o pełny rozwój człowieczeństwa, naszej tożsamości i realizację wezwania, które w nas jest. Boże wezwanie istnieje niezależnie czy dotyczy to powołania do małżeństwa, kapłaństwa, czy życia zakonnego. Gdyby szukać wyróżnika, to kapłaństwo i życie zakonne jest wezwaniem do szczególnej służby Bogu i Kościołowi.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Agnieszka Huf