Świeca potrzebuje dobrego wosku i solidnego knota, czasu i delikatności. Potrzebuje też ciepłych rąk, w których – rozgrzana – zapachnie subtelnie miodem. Ukształtowana z miłości, spalana modlitwą, nigdy do końca nie przemija. Jak człowiek ulotna, jak człowiek mocna.
W krakowskim zakładzie, gdzie powstają palone w całej Polsce gromnice, widzą, że ludzie się zmieniają i zmienia się ich modlitwa. – Jeszcze parę lat temu gromnice były zamawiane sezonowo. Nikomu nie przyszłoby do głowy pytać o nie w lipcu czy sierpniu. A teraz telefony w sprawie gromnic odbieramy praktycznie przez cały rok – opowiada Agnieszka Kądziołek, córka właścicielki liczącej już ponad 150 lat tradycyjnej wytwórni świec.
Co było powodem powstania tego nowego trendu? – Lęk – odpowiada krótko Halina Pankowska, głowa zakładu. Ten lęk dał znać o sobie w pandemii, kiedy wzrosło poczucie zagrożenia i pojawiło się przekonanie o ulotności życia. Odżyły też stare przepowiednie mówiące o nadejściu dni ciemności. W czasach mroku, mówią ludzie, trzeba mieć w domu pobłogosławioną gromnicę.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Magdalena Dobrzyniak