Księga Hioba zawiera refleksję na temat cierpienia człowieka sprawiedliwego.
Jest to księga trudna, bo o ile w cierpieniu człowieka złego można by się dopatrywać kary Bożej, o tyle w przypadku sprawiedliwego ten motyw nie wchodzi w grę. A to z kolei, podważając intuicję o prawości Boga, zmusza do postawienia pytania o sens bycia uczciwym i dobrym człowiekiem. W czasach, gdy Księga Hioba powstawała, problem był o tyle trudniejszy do „ugryzienia”, że nie wykształciła się jeszcze jasna nauka o życiu wiecznym, a więc i o karze oraz nagrodzie po śmierci. Na pytanie o cierpienie człowieka sprawiedliwego autor księgi odpowiada, że jest ono próbą ze strony Boga, testem prawości człowieka. I na końcu tej opowieści czytamy, jak Bóg, doceniając wierność nieszczęśnika, przywraca mu dawne powodzenie. Pozostaje jednak niepokojące pytanie: A co, jeśli życie człowieka sprawiedliwego jednak kończy się klęską? Czyżby Bóg godził się na niesprawiedliwość?
Hiob skarży się przed Bogiem, nie widzi sensu swojego życia. Nie tylko stracił majątek i najbliższych – w tej kolejności – ale i zachorował na trąd. Po co żyć w ciągłym udręczeniu? Pozostaje tylko bezdenna rozpacz. Dla nas, patrzących na tę opowieść z perspektywy, jaką przyniósł Jezus Chrystus, to smutny obraz egzystencji bez nadziei na życie wieczne. Chyba jakoś tłumaczący, dlaczego dzisiejszy świat, tak często porzucający wiarę w Chrystusa, w obliczu cierpienia łatwo oferuje eutanazję: bez nadziei na inne życie cierpienie człowieka chorego to tylko mnożenie bólu przed tym, co i tak nieuchronne.
Wsłuchanie się w skargę Hioba pozwala dostrzec, jaki skarb od Boga otrzymaliśmy. Nadzieja szczęśliwej nieśmiertelności to naprawdę coś wielkiego. To o niebo więcej, niż ma do zaoferowania świat. A to z kolei mobilizuje do głoszenia Dobrej Nowiny. Właśnie: nie chodzi o wkładanie na ludzi ciężaru, ale o danie im nadziei na nieśmiertelność. A patrząc z perspektywy nadziei, której nie miał jeszcze Hiob, dostrzegamy też, jak dobry jest dla człowieka Bóg. W Ewangelii tej niedzieli słyszymy, jak Jezus leczy choroby. Bo Bóg nie chce ludzkiego cierpienia. Kiedyś, gdy już przejdziemy próg śmierci, otrze z naszych oczu wszelką łzę.
Andrzej Macura