Bracia Muzułmańscy zakładają partię

Organizacja Bractwo Muzułmańskie będzie w Egipcie jawnym i liczącym się ugrupowaniem głównego nurtu politycznego, uznającym realia rządzenia oddające zakulisową władzę w ręce wojskowych - ocenia ośrodek badawczy Stratfor.

Utworzona w 1928 r. organizacja sprzeciwiająca się świeckim tendencjom w państwach muzułmańskich, odrzucająca wpływy Zachodu i żądająca powrotu do zasad Koranu i szariatu była w Egipcie kilkakrotnie delegalizowana. Od 1984 r. działa legalnie, ale tylko jako organizacja religijna.

18 maja Bractwo zarejestrowało polityczne skrzydło - komitet założycielski partii pod nazwą Wolność i Sprawiedliwość. W poniedziałek egipskie władze, jak się oczekuje, ogłoszą zgodę na jej powstanie, a od 17 czerwca partia chce rozpocząć działalność z myślą o udziale we wrześniowych wyborach.

"W trzy i pół miesiąca po upadku rządów Hosni Mubaraka czołowe islamskie ugrupowanie w Egipcie jest po raz pierwszy w historii u progu utworzenia jawnej partii politycznej" - napisał Stratfor w komentarzu.

"Władze wojskowe (Najwyższa Rada Sił Zbrojnych - NRSZ), faktycznie odpowiadające za kraj po usunięciu Mubaraka, nie zrobiły niczego, by mu w tym przeszkodzić, mimo głębokiej antypatii wojskowych do islamskich grup" - zaznacza komentarz.

Powodem jest to, że w Egipcie nadal daje o sobie znać niezadowolenie społeczne. NRSZ stara się wyjść naprzeciw społecznym żądaniom, by znormalizować sytuację na tyle, aby wojskowi mogli wycofać się z czynnego życia politycznego i sprawować władzę zza kulis.

Ze swej strony Bractwo ma świadomość, że NRSZ ma o nim złe zdanie, i stara się wyzbyć wizerunku skrajnej grupy islamskiej. Jego aktywiści deklarują poparcie dla NRSZ. Twierdzą też, że Wolność i Sprawiedliwość jest partią otwartą na kobiety i świecką, choć stojącą na gruncie zasad islamu. Komitet założycielski partii dystansuje się od Bractwa.

Wyrazem tego, że Bractwo stąpa ostrożnie i nie dąży do zdobycia absolutnej władzy, jest także to, że nie wysunie własnego kandydata w wyborach prezydenckich spodziewanych w 6 tygodni po wyborach powszechnych i nie będzie się ubiegać o więcej niż 49 proc. mandatów w parlamencie.

Stratfor ocenia, że wydarzenia w Egipcie ze stycznia br. nie były rewolucją, lecz wojskowym przewrotem - "19 dni protestów społecznych było zasłoną dymną dla starannie wyreżyserowanego zamachu stanu mającego na celu odsunięcie Mubaraka i utrzymanie dotychczasowego systemu, w którym armia rządzi, choć formalnie nie sprawuje władzy".

Armia rozumie, iż przeżył się system dyktatorskich rządów jednopartyjnych, ale jej otwarcie na polityczny pluralizm miało granice. "Bractwo rozumie, że próba przejęcia zbyt wiele w zbyt krótkim czasie spowoduje odwrót od procesu politycznego sterowanego przez armię w ostatnich miesiącach. NRSZ z kolei skłonna jest dać partii Wolność i Sprawiedliwość miejsce w nowym Egipcie, jeśli uszanuje realia władzy" - podsumował Stratfor.

 

« 1 »