Bóg jest Panem świata i historii, i nawet z niesprzyjających okoliczności potrafi wyprowadzić dobro.
Kiedy w 1990 roku gruchnęła wieść, że religia wraca do szkół, byliśmy zaskoczeni. My, to znaczy studenci teologii na KUL. Bo jeszcze parę miesięcy wcześniej słyszeliśmy, że wyrzucenie lekcji religii ze szkoły było błogosławioną winą; że dzięki tej decyzji udało się zgromadzić dzieci i młodzież wokół parafii. Decyzja o powrocie nauczania religii do szkół wszystko zmieniła. Wielu dziś upatruje jej powodów w kwestiach finansowych. Dla mnie jednak, rok później przyłączającego się do tej misji, powód był inny: chodziło o wsparcie kulejącej jeszcze demokracji, społeczeństwa obywatelskiego. By Kościół nie stał, jak wcześniej, trochę z boku czy nawet w kontrze do władzy, ale pomógł leczyć społeczeństwo po gangrenie komunizmu. Czy to była dobra decyzja?
Myślę, że zrodziła wiele problemów, wynikających z tego, że religia stała się częścią niezbyt zdrowego – do dziś! – szkolnego systemu. Uczniowie, generalnie za szkołą nie przepadając, swoją niechęć mogli skupić na przedmiocie nieobowiązkowym. Wciśnięta między wf. a matematykę lekcja religii zupełnie nie spełniała funkcji katechetycznej. Trzeba pamiętać, że nie jest obojętne, gdzie odbywają się lekcje religii i jak ważne dla wprowadzenia w życie Kościoła jest, by pewne rzeczy – na przykład chrzcielnicę, ołtarz, konfesjonał – po prostu pokazać. Uważam jednak, że religia w szkole to też wielka szansa. Może i słabo wykorzystywana, ale jednak szansa spotkania na przykład tych młodych ludzi, którzy do salki parafialnej nigdy by nie trafili. I by w nich zasiać ziarno Bożego słowa. To okazja tym ważniejsza, że – nie łudźmy się – przy nawale różnych zajęć, jakie mają dziś dzieci i młodzież, trudno oczekiwać, że wielu z nich znalazłoby czas na to, by dwa razy w tygodniu stawić się na parafialnej katechezie. Nauczyciele religii są po prostu misjonarzami, którzy zmagają się z przeróżnymi trudnościami na pierwszej linii frontu. Zamiast krytykować, należy ich mocno wesprzeć. Choćby tylko gorliwą modlitwą.
Co się stanie, jeśli godziny religii w szkole zostaną ograniczone? Albo jeśli religia zostanie usunięta z programu nauczania? Wpływ na decyzje rządzących mamy niewielki, ale pamiętajmy, że Bóg jest Panem świata i historii, i nawet z niesprzyjających okoliczności potrafi wyprowadzić dobro.
Andrzej Macura