Czy nasz Kościół rzeczywiście jest nienawistny?
Na początku grudnia w pewnej kościelnej instytucji otwarto „queerową wystawę”. Znaczenie terminu „queer” to temat na obszerny artykuł, tutaj tylko zaznaczę, że „queerowa wystawa” to wystawa afirmatywna wobec postulatów środowiska LGBT+, a także podejmująca narrację na temat rzekomo powszechnie panującej w społeczeństwie i w Kościele homofobii. W jednym z wywiadów, jakich udzielił kurator, prowadzący rozmowę dziennikarz już w pierwszych zdaniach nazywa polski Kościół homofobicznym, z czym rozmówca, który nota bene jest zakonnikiem, się zgadza. Ale homofobia jest przecież definiowana jako nienawiść i pogarda wobec osób homoseksualnych. Czy nasz Kościół rzeczywiście jest nienawistny?
Czytałem ten wywiad w oczekiwaniu na jakieś argumenty. Postawiono bardzo mocną tezę, więcej – oskarżenie! Powinno być ono uzasadnione. I oto kurator opowiada o jednej z eksponowanych na wystawie prac. Jest to metalowa płyta, która przypomina tablice pamiątkowe. Znajduje się na niej wyłącznie cytat z Katechizmu Kościoła Katolickiego, który mówi o tym, jak należy odnosić się do osób o skłonnościach homoseksualnych: „Powinno się traktować te osoby z szacunkiem, współczuciem i delikatnością. Powinno się unikać wobec nich jakichkolwiek oznak niesłusznej dyskryminacji” (2358). Kurator wyznaje, że praca ta otworzyła mu oczy na rzeczywistość. „Zrozumiałem, że jest rzeczą niepojętą, by osoby skupione we wspólnocie wierzących, która wyznaje Boga miłości, musiały mieć zapisany w katechizmie obowiązek szacunku do innych osób, w tym przypadku – osób homoseksualnych. (…) Jeśli musimy deklarować na piśmie szacunek do innych ludzi, to coś jest z nami nie tak. Ten zapis jest de facto przyznaniem się do tego, że jesteśmy homofobiczni”. Absurd tego wniosku jest oczywisty. Równie dobrze można byłoby zanegować sens na przykład przykazania: „Szanuj ojca swego i matkę swoją”, gdyż przyznaje ono, że jesteśmy… rodzicofobami? Poziom rozważań kuratora pokazuje, że nie mamy do czynienia z poważnym namysłem nad sytuacją osób homoseksualnych, lecz z propagowaną pod płaszczykiem sztuki ideologią.
o. Wojciech Surówka