Kwintesencja przesłania mistyka znad Renu? Słowa, które miał usłyszeć od Tego, który objawił się mu jako wygnaniec: „Troszcz się o Mnie i nie myśl o sobie”.
Henryk Suzo (znany również jako Heinrich von Berg) przyszedł na świat w 1295 lub 1297 r. w Konstancji: miejscu, w którym z Jeziora Bodeńskiego wypływa Ren. To tętniące życiem miasto od wczesnego średniowiecza aż do 1821 r. było stolicą największej diecezji katolickiej na północ od Alp.
Choć pochodził z rodu szlacheckiego, wychował się w prostych warunkach. Jako trzynastolatek wstąpił w swym rodzinnym mieście do zakonu świętego Dominika. Studiował filozofię i teologię. Podczas pobytu w Kolonii poznał słynnych mistyków nadreńskich: mistrza Eckharta i prawdopodobnie Jana Taulera. Wrócił nad Jezioro Bodeńskie, a w 1343 r. wybrano go na przeora klasztoru w Diessenhofen. Stąd ruszył do Ulm, gdzie mieszkał aż do śmierci.
Jako osiemnastolatek pod wpływem mistycznego doświadczenia porzucił dotychczasowe nawyki i jako asceta stał się „sługą Przedwiecznej Mądrości”. Wielokrotnie przeżywał ekstatyczne wizje. Zabiegał o powrót do surowości pierwotnej reguły. „Czy można pójść w ciemno za Panem, a jednocześnie być przywiązanym do rzeczy tego świata?” – pytał i odpowiadał proroczo: „To równie niemożliwe jak ściśnięcie nieba i zamknięcie go w łupinie orzecha”.
„Eckhart, Tauler i Suzo ostrzegają, że zachłanność świata zewnętrznego może nie mieć końca” – wyjaśnia Rafał Tichy. „Prawdziwe szukanie siebie to zapominanie o sobie w Bogu. Tylko On może nam przypomnieć, kim jesteśmy”.
Suzo był rozchwytywanym kierownikiem duchowym, wędrował po Szwabii, Szwajcarii, Alzacji i Niderlandach. Musiał stanąć przed sądem kościelnym kwestionującym ortodoksję jego nauczania. Napisał m.in. „Księgę Mądrości Przedwiecznej”, „Księgę Prawdy” i „Małą Księgę Listów”.
Zmarł w Ulm 25 stycznia 1366 r., a na ołtarze wyniósł go w 1831 r. Grzegorz XV.
W swych traktatach pisał: „Ach, Panie umiłowany, czy ja śnię, czy jestem na jawie? Przed chwilą widziałem Cię tak pięknym i pełnym wdzięku, a teraz widzę tylko ubogiego pielgrzyma i odtrącanego wygnańca. Oto on, nędzarz wsparty na kiju, stoi przed starym zrujnowanym miastem. Fosy w gruzach, mury spękane, tu i ówdzie sterczą tylko wysokie wieżyce dawnych budowli. W mieście roi się niezliczone mrowie ludzi, między którymi wiele postaci podobnych jest do bestii o ludzkiej postawie. A zagubiony pielgrzym rozgląda się na wszystkie strony, patrząc, czy ktoś zechce mu podać rękę. Niestety, widzę, jak tłum ten odgania bezlitośnie, wszyscy tak się spieszą, że ledwie kto spojrzy na niego. A jednak niektórzy, niewielu co prawda, podają mu rękę. Ale oto nadbiegają inne dzikie zwierzęta i odpychają ich. Panie, Boże umiłowany, cóż to oznacza? Czy jestem przytomny, czy też odszedłem od zmysłów?”.
Mistyk miał wówczas usłyszeć: „To widzenie pokazało czystą prawdę. To Ja jestem tym ubogim pielgrzymem, którego widziałeś jako odpychanego wygnańca; niegdyś zajmowałem w tym mieście zaszczytne godne miejsce, teraz odepchnięto Mnie i haniebnie wypędzono”.
Marcin Jakimowicz