Nauka trudna do pojęcia. Mamy żyć tu, na ziemi, tak, jakbyśmy nie żyli?
1. Żonaci, jakby byli nieżonaci, płaczący, jakby nie płakali, radujący się, jakby się nie radowali itd. Brzmi to jak postulat dystansowania się od rzeczywistości, powstrzymania się od zaangażowania w życie. Czy jednak chrześcijanin powinien kochać, radować się czy płakać na niby? Kluczem do zrozumienia przesłania apostoła są dwa krótkie zdania, które pełnią rolę stylistycznej klamry: „czas jest krótki” oraz „przemija bowiem postać tego świata”. Paweł zaprasza nas do spojrzenia na sprawy naszego życia z perspektywy życia wiecznego. To zmienia wszystko. Cel ostateczny relatywizuje cele pośrednie.
2. „Czas jest krótki”. Paweł używa tu słowa kairos, które oznacza moment, w którym osiąga się cel, to czas łaski, spełnienia. Można to zdanie rozumieć najpierw tak, że czas, który daje nam Bóg na dotarcie do celu wiecznego, płynie szybko. Lub nieco inaczej – że czas paruzji, czyli czas nadejścia Pana, jest bardzo blisko. Sens moralny przesłania jest w obu przypadkach ten sam. Nie mamy zbyt wiele czasu, więc nie marnujmy go na to, co nie prowadzi do zbawienia. Musimy dobrze wypełnić czas naszej ziemskiej wędrówki tym, co nas przybliża do Boga. Kościół pierwotny żył pod „wysokim eschatologicznym napięciem”. Miał tak silne przekonanie o bliskości końca czasów, że Paweł musiał czasem apelować do chrześcijan, aby nie próbowali spekulować na temat końca świata i nie porzucali zwykłych obowiązków w imię oczekiwania na rychły koniec.
3. „Przemija bowiem postać tego świata”. To jedno z tych biblijnych zdań, które weszły na stałe do kanonu języka filozofii, literatury i sztuki. Wszystko przemija i ten fakt budzi lęk oraz spontaniczny bunt. Chcemy, by to, co dobre, piękne i prawdziwe, trwało. Tymczasem tak wiele spraw, osób, wydarzeń, które były naszą radością, szybko i – jak się wydaje – bezpowrotnie przeminęło. Nadzieja chrześcijańska uczy inaczej. Jej punktem odniesienia jest Bóg, Najwyższe Dobro. To, co dobrego spotyka nas tu i teraz, jest zapowiedzią, przedsmakiem tego, co nadchodzi. W tym sensie mamy zachować dystans do tego, co się dzieje w czasie naszego życia. Czyli mamy kochać tych, którzy są nam podarowani do kochania, ale nie tak mocno, aby ta miłość przesłoniła nam Boga – Miłość. Mamy prawo płakać, ale nie tak mocno, by popaść w rozpacz. Mamy prawo się radować, ale nie tak mocno, by uwierzyć, że to radość doskonała i największa. Mamy prawo kupować rzeczy i cieszyć się nimi, ale ze świadomością, że w porównaniu z „niebieskim dziedzictwem” są niewiele warte. Chodzi więc o wewnętrzną wolność. Do niczego i nikogo nie powinniśmy się przywiązywać tak mocno, że wygaśnie oczekiwanie na więcej. Przy czym nie chodzi o to, aby podkręcać swoje apetyty i gasić je kupowaniem, przyjemnościami czy bogaceniem się. Chodzi o mądrą świadomość tymczasowości ogrodu ziemskich rozkoszy. Nie chodzi o to, aby tłumić pragnienie, ale je formować, oczyszczać i kierować w stronę Boga. Żyjąc, tracimy życie, aby wejść w Życie.
ks. Tomasz Jaklewicz