Wybory prezydenckie na Tajwanie wygrał Lai Ching-te, zwolennik niepodległości wyspy

Obecny wiceprezydent Tajwanu Lai Ching-te zwyciężył w sobotnich wyborach prezydenckich, zdobywając 40 proc. głosów i pokonując Hou You-ih (KMT) i Ko Wen-je (TPP). Lai Ching-te jest zwolennikiem niepodległości wyspy.

Lai Ching-te z ramienia rządzącej Demokratycznej Partii Postępowej (DPP) od czterech lat sprawuje funkcję wiceprezydenta u boku Tsai Ing-wen.

"Chcę podziękować Tajwańczykom za napisanie nowego rozdziału w naszej demokracji. Pokazaliśmy światu, jak bardzo cenimy naszą demokrację. To nasze niezachwiane zobowiązanie" - powiedział Lai, przemawiając do tłumu zgromadzonego przed siedzibą DPP. U jego boku stała Hsiao Bi-khim, która obejmie fotel wiceprezydenta.

"Tajwan odniósł zwycięstwo dla wspólnoty demokracji" - dodał. Będzie to bezprecedensowa trzecia z rzędu kadencja przedstawiciela DPP, po ośmiu latach prezydentury Tsai Ing-wen, która w poprzednich wyborach uzyskała 57 proc. głosów. Dotychczas, od 1996 r., od czasu pierwszych bezpośrednich wyborów prezydenckich, jeszcze żadna partia nie miała swojego przedstawiciela na fotelu prezydenta przez trzy kadencje z rzędu.

"Dzięki naszym działaniom Tajwańczycy z powodzeniem oparli się wysiłkom sił zewnętrznych, aby wpłynąć na nasze wybory. Wierzymy, że tylko mieszkańcy Tajwanu mają prawo do wyboru własnego prezydenta" - mówił Lai, dziękuję wyborcom.

Prezydent-elekt Tajwanu podkreślił podczas przemówienia w sobotę wieczorem, że jest "zdeterminowany, by chronić Tajwan przed ciągłym zagrożeniem i zastraszaniem ze strony Chin". "Utrzymanie pokoju i stabilności w Cieśninie Tajwańskiej jest ważnym obowiązkiem" – powiedział, dodając, że jego rząd "wykorzysta dialog do zastąpienia konfrontacji" w wymianie z Chinami.

Fakt, że DPP otrzymała największą liczbę głosów, pokazuje, że Tajwan będzie nadal "kroczył właściwą ścieżką naprzód" – dodał.

Jednocześnie jednak DPP, która maiała większość w 113-osobowej izbie ustawodawczej od 2016 roku, straciła w sobotę 11 mandatów w porównaniu z wyborami sprzed czterech lat - uzyskała 51 mandatów, Kuomintang (KMT) - 52, a Tajwańska Partia Ludowa (TPP) - 8. 

Ponieważ żadna partia nie jest w stanie uzyskać większości, która wymagałaby co najmniej 57 mandatów, prawdopodobne jest, że KMT i TPP wynegocjują porozumienie, aby odebrać DPP dominujący głos.

Tajwan, który formalnie nazywa się Republiką Chińską, jest niezależny od Chin kontynentalnych od czasu rozłamu w czasie wojny domowej w 1949 roku. Pekin uważa Tajwan za zbuntowaną prowincję „jednych Chin” i nigdy nie wykluczył możliwości siłowego przejęcia nad nim kontroli. Pekin nie uznaje demokratycznie wybieranych władz w Tajpej, a samego Laja wielokrotnie potępiły jako "separatystę" i "wichrzyciela". 

Rezultaty pokazują, że Demokratyczna Partia Postępowa (DPP) "nie może reprezentować głównego nurtu opinii publicznej na wyspie" – stwierdził Chen Binhua, rzecznik chińskiego Biura ds. Tajwanu w Radzie Państwa, w oświadczeniu opublikowanym przez rządową agencję informacyjną Xinhua po ogłoszeniu wyników wyborów. 

Rząd w Pekinie formalnie nigdy nie sprawował władzy nad Tajwanem, ale twierdzi, że rządzona demokratycznie wyspa jest "nierozerwalną" częścią chińskiego terytorium i "zbuntowaną prowincją".

W oświadczeniu Biura ds. Tajwanu podkreślono, że "wybory nie zmienią podstawowego krajobrazu i trendu rozwoju stosunków" z Tajwanem oraz "nie zmienią wspólnych aspiracji rodaków po drugiej stronie Cieśniny Tajwańskiej do zacieśnienia więzi i nie zahamują nieuniknionego trendu zjednoczenia Chin".

Chiński przywódca Xi Jinping i minister spraw zagranicznych Wang Yi wielokrotnie ostrzegali, że chińskie wojsko jest gotowe zająć Tajwan siłą, jeśli zajdzie taka potrzeba, a tegoroczny wyścig prezydencki określali jako "wybór między wojną a pokojem".

"Nasze stanowisko w sprawie rozwiązania kwestii Tajwanu i realizacji zjednoczenia narodowego pozostaje spójne, a nasza determinacja jest twarda jak skała" - powiedział Chen. 

"Ministerstwo Spraw Zagranicznych wzywa władze w Pekinie do uszanowania wyników wyborów, stawienia czoła rzeczywistości i zaprzestania represji wobec Tajwanu" – napisano w oświadczeniu tajwańskiego resortu. 

Tajwańska dyplomacja podkreśla, że prezydent-elekt otrzymał gratulacje od "ponad 50 krajów, w tym 12 sojuszników dyplomatycznych". Ministerstwo potępiło też "absurdalne i błędne komentarze" chińskich władz.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

PAP/ah