„Odejdź od nas, skorupo!” „Odsuń się jak najdalej, zarazo”. Te słowa już nie bolą. Przemek jest w niebie. Bo gdzie miałby być po przejściu Golgoty…
Wóz z sianem raz po raz podskakiwał na wybojach drogi. Słońce, choć chylące się ku zachodowi, jeszcze ciągle dokuczało zmęczonemu upałem ciału. W ustach robiło się sucho, ale w sercu była radość. Przemek Sobieszczuk nie mógł mieć wówczas pojęcia, że tylko kilka lat potrwa ta sielanka. Potem będzie ogromny ból. Aż do śmierci. Teraz jednak, jadąc na tym wozie, patrzył na chmury, otulał emocje i zasypiał. Budził się dopiero na placu przy małym drewnianym domku, w którym mieszkał. Wówczas dziadek swoimi silnymi dłońmi zdejmował go z wozu, a on uśmiechał się i biegł do domu, niosąc w sobie pamięć minionego dnia, zapach siana, łąki, śpiew skowronka, radość biedronki, która wzlatywała aż do nieba po kawałek chleba. Bo Przemek pewnie oddałby wszystko, by oddalić od siebie to cierpienie, które na niego czekało. Kto przy zdrowych zmysłach chce cierpieć? Przecież nawet Jezus, Bóg, pragnął odsunąć kielich goryczy, jak więc mógłby człowiek, tak kruchy jak motyl, o to nie prosić?
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Katarzyna Widera-Podsiadło