Człowiek może wszystko zmienić, ale nie wszystko zmienia człowieka.
Z okazji święta Trzech Króli „zwrócona społeczeństwu” TVP zaprosiła do programu „Pytanie na śniadanie” m.in… dwie homoseksualne pary. „Podwójne zaręczyny u Karoliny i Agnieszki, wymarzony ślub Kuby i Dawida. Za chwilę w PnŚ porozmawiamy o tym, jaka jest recepta na długoletni i szczęśliwy związek” – zapowiedziano na Facebooku. W czasie programu jeden z gości rozwinął przed kamerą tęczową flagę i oznajmił: „6 stycznia skończyła się homofobia w »Pytaniu na śniadanie«, bardzo się cieszymy”.
Trzeba przyznać, że tempo odrabiania ośmioletniej straty w urabianiu społeczeństwa jest imponujące. Najwyraźniej tak ma teraz wyglądać obiektywizm nowego wzoru. To rodzaj symetryzmu, w którym każda rzeczywistość „tradycyjna” powinna zostać skontrowana przez swoją „nowoczesną” antytezę. Czyli: jest coś dla katolików (w tym samym programie było też o genezie i praktykowaniu święta Objawienia Pańskiego), to niech zaraz będzie też coś, co z katolicyzmem rażąco koliduje. A że to akurat ważne dla katolików święto? No to jeszcze lepiej – będzie lepszy kontrast. Bo jak jest dobrze, to musi być i źle, jak jest jasno, to musi być też ciemno, jak słodko, to i gorzko. My tu teraz działamy „dla wszystkich Polaków”, nikogo nie faworyzujemy, każdemu dajemy przestrzeń. Tu się teraz dba o parytety światopoglądowe, moralne i religijne, żeby każdy był reprezentowany i czuł się dobrze, tratatata.
Jak się ta „symetria” ma do rzeczywistych proporcji społecznych? Nijak, ale teraz im mniejsza mniejszość, tym bardziej ją trzeba faworyzować – rzecz jasna pod warunkiem, że jest mniejszością ideowo słuszną. Tę słuszność wyznaczają światowe trendy, a my za trendami musimy nadążać. I tu nagle osławiona praworządność przestaje być do czegokolwiek potrzebna. Nachalne gadanie w telewizji publicznej o zaręczynach i ślubie par tej samej płci to propagowanie rozwiązań sprzecznych z konstytucją. Małżeństwo w Polsce jest przecież definiowane jako związek mężczyzny i kobiety, więc o co chodzi? Ano chodzi o to, że w „lepszych krajach” mają inaczej. „Tam” zawsze jest lepiej niż „tu”. Zawsze jest mądrzej i słuszniej. Tam jest nowocześnie i kolorowo, a u nas przaśnie i ponuro. Za to, co u nas, to się trzeba wstydzić, a z tego, co u nich, trzeba brać wzór – wszystko jedno, czego to dotyczy i do czego to zmierza.
Można oczywiście dalej w to brnąć, tylko że ma to konkretne skutki: radośnie, różnorodnie i kolorowo wyrzekamy się przyszłości. Ludzie już nie chcą zawierać małżeństw i mieć dzieci, a robienie karykatury z instytucji małżeństwa i rodziny raczej ich we właściwym kierunku nie zmotywuje. I choć tli się gdzieś niepokój przed tym, co będzie, zabawa trwa. Ale kiedyś się skończy.
KRÓTKO:
Wszystkim miłość
W Estonii weszło w życie nowe prawo, zgodnie z którym legalne stały się tam „małżeństwa” tej samej płci, z możliwością adopcji dzieci. Premier Kaja Kallas napisała na platformie X: „Jestem dumna z mojego kraju. Budujemy społeczeństwo, w którym prawa każdej jednostki są szanowane i ludzie mogą kochać, kogo chcą”. Z kolei tamtejsza minister spraw społecznych Signe Riisalo stwierdziła, że wraz z wejściem nowego prawa kończy się w Estonii czas zamieszania prawnego, a mieszkańcy zyskują poczucie bezpieczeństwa i równych praw dla wszystkich. Jak to dla wszystkich? I jak to „można kochać wszystkich”? A co z tymi, którzy chcą poślubić kilka osób naraz? Skoro można nazwać małżeństwem związki jednopłciowe, to nie ma powodu odmawiać takiego prawa związkom o dowolnej konfiguracji. Nie ma też uzasadnienia odmowy udzielenia ślubu związkom międzygatunkowym. I w ogóle jakimkolwiek.
Taki sposób
Fundusz Ludnościowy Narodów Zjednoczonych (UNFPA) i Światowa Organizacja Zdrowia (WHO) zobowiązały się do włączania aborcji do usług zdrowotnych w Afryce Południowo-Wschodniej. Oznacza to, że żadne państwo w tym regionie nie dostanie wsparcia w zakresie opieki zdrowotnej, jeśli nie przyjmie usług z dziedziny „opieki seksualnej i reprodukcyjnej”. Ciekawe. Antykoncepcję już im dawno wciskają, a teraz jeszcze to.
Franciszek Kucharczak