Żadne porządkowanie „na skróty” obecnego chaosu prawnego nie rozwiąże kryzysu, tylko jeszcze bardziej go pogłębi. Realne rozwiązanie wymagałoby kilku kroków wstecz po obu stronach mentalnej wojny pozycyjnej. A na to się nie zanosi, ku uciesze sąsiada znad Wołgi.
Powiedzieć, że mamy obecnie w kraju chaos prawny, to jakby nic nie powiedzieć. To, że sięga co najmniej do kolan i uniemożliwia normalne poruszanie się, pokazał dobitnie serial ze skazaniem, ułaskawieniem i ponownym skazaniem posłów Wąsika i Kamińskiego, a szczególnie jego czwartkowy odcinek z uchyleniem przez Sąd Najwyższy decyzji marszałka Hołowni stwierdzającej wygaszenie mandatów obu posłów i konferencja prasowa zwołana w tej sprawie przez samego marszałka.
Serial z byłymi szefami CBA
Przypominając, w skrócie, Mariusz Kamiński i Maciej Wąsik – byli szefowie CBA z czasów pierwszych rządów PiS (2005-2007) zostali w marcu 2015 r. skazani w procesie w sprawie tzw. afery gruntowej, za nadużycie uprawnień (w praktyce chodziło o sprowokowanie sytuacji korupcyjnej w ramach działania CBA wobec działaczy Samoobrony RP – koalicjanta PiS w rządzie 2005-2007). Jeszcze w 2015 r. nowo wybrany prezydent Andrzej Duda skorzystał z konstytucyjnego przywileju prezydenckiego ułaskawiając obu panów. Środowiska bliskie przechodzącej wówczas do opozycji PO nie kryły oburzenia (utrzymanie wyroku uniemożliwiłoby m.in. wejście Kamińskiego do rządu i de facto przerwało polityczną działalność obu działaczy PiS), Pałac Prezydencki twierdził (i nadal twierdzi), że prawo łaski przysługuje głowie państwa na każdym etapie postępowania sądowego, a w powszechnym odczuciu wyrok wydany tuż przed wyborami miał wydźwięk polityczny. Zdania ekspertów od prawa są w tej kwestii od ośmiu lat podzielone, obie strony sporu mają swoje argumenty. Sprawa wróciła w 2023 r, gdy w czerwcu Izba Karna Sądu Najwyższego stwierdziła, że ułaskawienie nie było ważne, bo prezydent zastosował ten akt przed prawomocnym wyrokiem. Z taką interpretacją nie zgodził się Pałac Prezydencki i to z kilku powodów – po pierwsze Konstytucja nie zawiera takiego ograniczenia, po drugie to nie Sąd Najwyższy, ale Trybunał Konstytucyjny jest w Polsce organem właściwym do interpretacji Konstytucji. Problem w tym, że po 8 latach rządów PiS i wprowadzanych przezeń reform wymiaru sprawiedliwości ówczesna opozycja w większości nie uznaje orzeczeń zdominowanego przez nominatów PiS Trybunału, a sam organ jest pogrążony w wewnętrznym kryzysie i praktycznie nie orzeka. Gdy w październikowych wyborach stało się jasne, że PiS straci władzę, tydzień po powołaniu rządu Donalda Tuska Sąd Okręgowy w Warszawie skazał Wąsika i Kamińskiego w II instancji na dwa lata bezwzględnego więzienia, tym razem już prawomocnie. Marszałek Sejmu Szymon Hołownia stwierdził w związku z tym wygaszenie mandatów poselskich obu parlamentarzystów, ci jednak skorzystali z prawa odwołania się od tej decyzji do Izby Kontroli Nadzwyczajnej Sądu Najwyższego (uznając, że ułaskawienie prezydenckie jest w mocy, bo skazanie dotyczy tej samej sprawy). Zgodnie z procedurą marszałek powinien wysłać odwołanie do Izby Kontroli SN, jednak ze względu na niejasny status tej Izby (np. nieuznawanie jej przez TSUE) wysłał pisma odwoławcze do Izby Pracy i Ubezpieczeń Społecznych (z przewagą sędziów ze „starej” nominacji). A właściwie nie wysłał przez biuro podawcze, jak wymaga procedura, ale bezpośrednio do prezesa Izby, sędziego Prusinowskiego, z osobistą prośbą o wyznaczenie składu orzekającego nie budzącego wątpliwości. Wątpliwości wzbudziło natomiast samo działanie marszałka, który nie ma uprawnień ani do wyboru Izby rozstrzygającej spór, ani – tym bardziej – do sugerowania kto powinien orzekać w sprawie.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Wojciech Teister