Wzgląd na pogląd

Każdy kieruje się poglądami, ale nie każdy powinien kierować ludźmi.

Nowa minister edukacji Barbara Nowacka zapowiedziała ograniczenie nauki religii w szkołach. Przy okazji stwierdziła, że jej poprzednik Przemysław Czarnek „swoje osobiste poglądy przenosił na to, w jaki sposób chciał, żeby funkcjonowała szkoła”. Dodała, że przenoszenie poglądów na ministerialny grunt jest „niedopuszczalne”.

A to dobre! Przecież już pierwsze wypowiedzi pani minister pokazały, że sama robi to, za co krytykuje poprzednika. Tylko że to nie jest niedopuszczalne – to jest nieuniknione. Na odpowiedzialne funkcje wybiera się przecież konkretnego człowieka z jego „osobistymi przekonaniami” (czy są przekonania nieosobiste?), a nie beznamiętną maszynę. Cała rzecz w tym, żeby wybrać odpowiedniego człowieka.

Manipulacja polega na powszechnym dziś sugerowaniu, że ludzie o poglądach chrześcijańskich są nieobiektywni – a inni są obiektywni. Tak jakby kierowanie się zasadami wynikającymi z wiary w Boga było gorsze od kierowania się tym, co wynika z niewiary w Niego. W postchrześcijańskim świecie ateista i nihilista są już na dzień dobry bardziej godni zaufania od człowieka religijnego. Właściwie każdy jest od niego lepszy. Dlatego na przykład do ważnych urzędów unijnych nie dopuszcza się nikogo, kto nie zagwarantuje „neutralności światopoglądowej”, co w praktyce oznacza, że konsekwentny chrześcijanin nie ma tam czego szukać. Oczywiście ta neutralność w rzeczywistości nie jest żadnym obiektywizmem – jest opowiedzeniem się po stronie innego światopoglądu, w wielu punktach kolidującego z chrześcijańskim.

Problem nie w poglądach szefowej MEN, tylko w tym, że z takimi poglądami została wybrana, i to do tak społecznie wrażliwego resortu. Czyżby decydenci nie wiedzieli, że Barbara Nowacka zaczynała jako aktywistka feministyczna w proaborcyjnej Federze? Nie wiedzieli, że była współpracowniczką Palikota w jego partii? Nie wiedzieli, że działała w Strajku Kobiet, że jest promotorką tęczowej ideologii i innych inicjatyw, z którymi chrześcijanin zgodzić się nie może? Ależ wiedzieli. I choć to wygląda na prowokację – mieli prawo tak zdecydować. To konsekwencja tego, jak zdecydowali Polacy. Więc trzeba to uznać, nawet jeśli pani minister na ministerialny grunt będzie przenosiła – tak, tak – swoje osobiste poglądy. Już to zresztą robi: jej pomysły na religię w szkole nie są żadnym projektem „obiektywnym”, to pierwszy skutek jej osobistych poglądów, w których Kościół gra rolę czarnego luda. A co będzie dalej? Może, licząc się z przekonaniami rodziców, ograniczy swoje zapędy – ale to mało prawdopodobne. Wybrano ją przecież dla jej osobistych poglądów, z myślą, że je zastosuje. I wolno jej, byle stosowała je zgodnie z prawem, liczyła się z przekonaniami innych i nie naruszała zasad sprawiedliwości.


KRÓTKO:

Nowy obiektywizm

W spacyfikowanej TVP ukazał się materiał, z którego dowiedzieliśmy się, że „Dyskanteria Nauki i Wiary, jedna z najważniejszych instytucji administracji w Kościele katolickim, po raz pierwszy od 23 lat opublikowała doktrynę. Dokument pozwala duchownym na błogosławienie parom jednopłciowym i rozwodnikom, którzy zawierają nowe związki. Wierni i duchowni są podzieleni w ocenie tych wytycznych”. Stężenie zawartych w tym fragmencie błędów jest rekordowe, ale jeszcze ciekawsze było to, co zobaczyliśmy dalej. Otóż w roli eksperta, komentującego podjętą kwestię, wystąpił „teolog, były ksiądz, żyjący od lat w związku ze swoim partnerem”. Najwyraźniej jest to zapowiedź „obiektywizmu”, jaki powróci do TVP. Najgorsze, że nie bardzo będzie w czym wybierać, bo podobny „obiektywizm” towarzyszy już większości wiodących mediów.

Przyszło do głowy

Nowy lubelski wojewoda Krzysztof Komorski kazał usunąć krzyż z Sali Kolumnowej urzędu wojewódzkiego. „To standardowe, rutynowe działania, które przyszły mi w pierwszej kolejności do głowy” – stwierdził. W obliczu powszechnego oburzenia przeprosił i wyjaśnił, że „krzyż nie został zabrany, tylko przeniesiony”. Tłumaczył, że jest osobą wierzącą i nie przeszkadza mu krzyż w jego gabinecie. Może i tak, ale to, co przychodzi komuś do głowy „w pierwszej kolejności”, dużo mówi o hierarchii ważności, jaką w tej głowie ma.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Franciszek Kucharczak