Rok 2023 był rokiem pata: w polskiej polityce, na wojnie, a w pewnym sensie nawet i w Kościele. Polityczny pat (od którego zacznę) to wzajemna blokada, która budzi frustrację i zmusza do rozpoczęcia kolejnej brutalnej gry.
02.01.2024 08:53 GOSC.PL
W szachach patem nazywa się sytuację, w której jedna ze stron nie może wykonać żadnego poprawnego ruchu. Wtedy gra kończy się remisem, gdyż druga strona – nawet gdy ma przewagę – nie może dać przeciwnikowi mata. Niemożność jednej strony blokuje zwycięstwo drugiej. Analogiczna sytuacja nieraz pojawia się w życiu. Nieraz bowiem zwycięzca nie może skonsumować swego zwycięstwa albo walczące strony tak się blokują, że nikt nie może realnie wygrać.
Miniony rok, rok 2023, nazwałbym właśnie rokiem pata. Najwyraźniej uwidocznił się on w polskiej polityce. Wybory parlamentarne zmieniły rząd, jednak każda (poza budżetową) ustawa uchwalona przez rządzącą centrolewicową większość może zostać zawetowana przez prawicowego prezydenta. Znaczy to, że „centrolew”, choć może wiele, nie może do końca skonsumować swego zwycięstwa. W takiej sytuacji pojawia się u niego zaraźliwa frustracja i agresja, które oglądaliśmy w ostatnich tygodniach roku.
Poza naszą wschodnią granicą też mieliśmy i mamy do czynienia ze swego rodzaju patem. Rosyjska inwazja na Ukrainę wciąż trwa, ale jest odpierana. Żadna ze stron nie może rozstrzygnąć losów wojny. Krwawy pat (czy raczej krwawy „wieczny szach”) przynosi żniwo śmierci i sprawia, że Ukraińcy muszą żyć w permanentnym stanie niepokoju. Pat wojenny – taki, jak w Ukrainie, ale i wszędzie tam, gdzie wojna nie może się skończyć (a tym bardziej nie może się skończyć sprawiedliwie) – to chyba najgorszy z patów. Skazuje on niewinnych ludzi na cierpienie, którego kresu nie widać.
A czy w Kościele również mamy do czynienia z jakiegoś rodzaju „patem”? W pewnym sensie, choć istotnie różnym od wymienionych wyżej, tak. Rok 2023 to już trzeci rok synodu o synodalności. Wśród rozdyskutowanych katolików (a jeszcze bardziej wśród kibicujących im niewierzących opiniotwórców) pojawiają się emocjonalne pytania o jego rozstrzygnięcia. Jednak uczestnicy i promotorzy synodu studzą te emocje, tłumacząc, że w synodzie „najważniejsze jest samo spotkanie, zbudowanie relacji, rozmowa”. W synodzie chodzi niejako o wypracowanie kościelnej metodologii słuchania: słuchania Ducha Świętego i słuchania siebie nawzajem. To wszystko prawda! Prawdą jednak jest też to, że rozmowa i słuchanie nie są zwykle sztuką dla sztuki, lecz ich celem jest osiągnięcie konkretnych rozwiązań. Niestety, stan obecnego rozdyskutowania w Kościele (i o Kościele) każe wnioskować, że trudno będzie znaleźć rozwiązania, które przez wszystkich zostaną przyjęte z entuzjazmem. Dlatego tym bardziej powinnyśmy „nasłuchiwać Ducha Świętego”. On przecież, począwszy od soboru jerozolimskiego (Dz 15, 1-35), zawsze podsuwał zwaśnionym stronom optymalne rozstrzygnięcia.
Wróćmy do polskiej polityki. Skoro gra polityczna roku 2023 skończyła się patem, czas rozpocząć grę następną. Rok 2024 będzie więc rokiem kolejnych gier, które z ogromnym napięciem będą się toczyć aż do (hipotetycznego) momentu, w której jedna ze stron da drugiej (przynajmniej na jakiś czas) mata. Niestety, gry te – pod względem reguł i etykiety – nie będą przypominać królewskiej gry w szachy.
UnsplashJacek Wojtysiak