Odkąd pamiętam – czyli od blisko 18 lat – zawsze pisaliśmy w GN o konieczności zastąpienia Funduszu Kościelnego albo asygnatą podatkową, albo innym modelem finansowania związków wyznaniowych. Czy nowy rząd będzie w stanie przeprowadzić tę operację z poszanowaniem praw obywateli RP, jakimi również są duchowni, i praw organizacji pożytku publicznego, jakimi są instytucje kościelne?
Fundusz Kościelny to jeden z reliktów komunizmu, utworzony w 1950 roku na mocy ustawy o przejęciu przez państwo tzw. dóbr martwej ręki. Miał „rekompensować” straty poniesione przez Kościół w wyniku pozbawienia go majątku w majestacie obowiązującego wówczas komunistycznego prawa. Okradanie społeczeństwa, czy – jak kto woli – powszechna kolektywizacja, przeprowadzona przez władzę ludową po II wojnie światowej, dotknęła również Kościół katolicki. Była to realizacja jednego z głównych założeń nowego ustroju, czyli likwidacji „pozostałości przywilejów obszarniczo-feudalnych” (ściśle w duchu PKWN). Dobra kościelne były kąskiem ogromnych rozmiarów: według danych ze spisu powszechnego przeprowadzonego przed wojną, Kościół dysponował ponad 240 tys. hektarów majątków ziemskich. Oczywiście po wojnie, a więc po zmianie granic, dane przedstawiały się nieco inaczej: władze oceniły, że Kościół w Polsce Ludowej posiada blisko 169 tys. ha nieruchomości ziemskich (dane nie obejmują jednak ziem północnych i zachodnich). W ciągu zaledwie 10 pierwszych miesięcy obowiązywania ustawy z 1950 roku, komuniści zabrali Kościołowi prawie 90 tys. hektarów. Polityka rabunkowa była kontynuowana w kolejnych latach.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Jacek Dziedzina