B. działacz WZZ Krzysztof Wyszkowski powiedział w poniedziałek PAP, że nie wykona prawomocnego wyroku gdańskiego sądu, w myśl którego ma przeprosić Lecha Wałęsę za nazwanie go współpracownikiem SB o pseudonimie "Bolek". "Nie mogę kłamać" - podkreślił.
Zapowiedział też złożenie w Sądzie Najwyższym prośby o rozpatrzenie kasacji od tego wyroku.
W wyroku z 24 marca tego roku Sąd Apelacyjny w Gdańsku nakazał Wyszkowskiemu przeproszenie b. prezydenta za wypowiedź z 2005 r., w której nazwał Wałęsę tajnym współpracownikiem SB o pseudonimie "Bolek".
"To oświadczenie stanowiło nieprawdę i naruszało godność osobistą i dobre imię Lecha Wałęsy, wobec czego ja Krzysztof Wyszkowski odwołuję je w całości i przepraszam Lecha Wałęsę za naruszenie jego dóbr osobistych" - w takiej formie sąd nakazał b. działaczowi Wolnych Związków Zawodowych przeprosić Wałęsę w lokalnej "Panoramie" TVP2 oraz "Faktach" TVN.
W oświadczeniu przesłanym w poniedziałek PAP Wyszkowski napisał m.in., że "sąd - wykonując prawo - może rozmaite rzeczy". "Moim zdaniem nie może jednak niczego włożyć w moje usta. Może orzec o obowiązku przeprosin i rozmaite inne postanowienia może. Ale nie może mnie zmusić, czy nakłaniać, do złożenia konkretnie sformułowanego oświadczenia, jeżeli miałbym głosić nieprawdę, zaświadczać coś, o czym nie jestem przekonany, albo - czego zupełnie nie rozumiem. Sąd zapewne lepiej ode mnie wie, że takie oświadczenie woli nie ma żadnej mocy prawnej - jako złożone pod przymusem lub w niewiedzy" - głosi oświadczenie Wyszkowskiego.
B. działacz WZZ pyta retorycznie w swoim stanowisku, czy gdyby sąd "dowolną kazuistyką, czy dialektyką prawną" miał go zmusić do głoszenia, że "PRL była jednym z wydań niepodległego państwa polskiego albo KPZR wzorową partią demokratyczną świecącą Europie czy światu przykładem", czy też miałby w takim przypadku "usłuchać wezwania do wygłoszenia takiego dictum, jako własnego przekonania".
"Sądzę, że postanowienie sądowe co do przeprosin w tej postaci jest niczym więcej jak przekroczeniem (obrazą) czy kreowaniem prawa, które urąga wszystkiemu naraz: prawdzie, zdrowemu rozsądkowi, świadectwu źródeł i faktów, wolności słowa i przekonań, podmiotowości skazanego, który miałby głosić zdania, o których najlepiej wie, że urągają prawdzie. Jeśli sąd drwi z prawa nie pozostaje nic innego jak obywatelski sprzeciw w formie obrony prawa przed sądami i prawnikami. Można rzec - elementarne i niezbywalne nieposłuszeństwo" - czytamy w stanowisku Wyszkowskiego.
B. działacz WZZ zapowiedział także, że jeśli Wałęsa zdecydowałby się na publikację przeprosin na własny koszt, a potem chciał ściągnąć tę kwotę przez komornika (do czego wygrana strona ma prawo), to wystąpi w tej sprawie na drogę sądową.
Wyszkowski powiedział PAP, że wykonanie wyroku sądu poprzez oświadczenia w dwóch telewizjach to wydatek rzędu "setek tysięcy złotych". "To przekracza oczywiście moje możliwości finansowe i sąd wydając wyrok miał tego świadomość. Ale to, że mnie nie stać na takie ogłoszenia, to akurat jest drugorzędną sprawą" - zastrzegł.
Wyszkowski poinformował PAP, że w tym tygodniu złoży w Sądzie Najwyższym prośbę o rozpatrzenie kasacji wyroku gdańskiego sądu.
Wałęsa pozwał Wyszkowskiego za wypowiedź w telewizji z 16 listopada 2005 r., zarzucającą mu, że w latach 70. był tajnym współpracownikiem SB. W tym samym dniu b. prezydent otrzymał od Instytutu Pamięci Narodowej status pokrzywdzonego. Zapowiedział wówczas, że będzie od tego momentu pozywał do sądu osoby, które nadal będą twierdzić, iż był agentem służb specjalnych PRL.