80 procent populacji zamyka na noc drzwi do sypialni. Następstwa? Maleje jasność umysłu, spadają zdolności poznawcze, wzrasta zniechęcenie. A wystarczyłoby zwiększyć dawkę tlenu.
Dlaczego się zamykamy? Bo chcemy wypocząć w ciszy, spokoju, nieskrępowani obecnością innych domowników. I nawet nie podejrzewamy, że nasz sen staje się mało wydajny, budzimy się zmęczeni, skarżymy się na zaduch w pokoju. – Ten zaduch to nagromadzony przez noc dwutlenek węgla – tłumaczy prof. Anna Mainka z Katedry Ochrony Powietrza Politechniki Śląskiej. – W sypialni lub innym pomieszczeniu zamkniętym, w którym nie ma wentylacji, źródłem dwutlenku węgla jesteśmy przede wszystkim my sami, użytkownicy tych pomieszczeń. W wydychanym powietrzu stężenie dwutlenku węgla wynosi maksymalnie 4 proc., natomiast w pomieszczeniu nie powinno przekraczać 0,1 proc. Tymczasem w zależności od liczby osób śpiących lub przebywających w danym pomieszczeniu wartości te mogą być kilkukrotnie wyższe. Co to oznacza? Ponieważ dwutlenku węgla jest za dużo, spada zwartość tlenu, co prowadzi do pogorszenia naszego samopoczucia. Objawia się to obniżeniem skupienia, spadkiem szybkości reakcji, bólem głowy, suchością skóry. Tak zwane poranne niewyspanie można porównać do stanu po spożyciu lampki wina czy niezjedzeniu śniadania – wyjaśnia.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Katarzyna Widera-Podsiadło