On przychodzi – On jest. To istota Adwentu Kościoła, trwającego od dwóch tysięcy lat, od chwili, gdy Jezus wzniósł się w niebo i pozostawił na ziemi spoglądających w górę uczniów.
Po śmierci świętego Tomasza z Akwinu brat Reginald, jego wierny sekretarz, wyznał: „Bracia, gdy żył mistrz mój, wzbraniał mi wyjawić te cudowne sprawy, których stałem się świadkiem w jego obecności. Jedną z nich jest ta, że wiedzę swą zdobył nie dzięki umiejętności ludzkiej, lecz zasługą modlitwy, ilekroć bowiem zapragnął studiować, dyskutować, czytać, pisać lub dyktować, uciekając się do tajemnicy kontemplacji, modlił się, wylewając łzy, by w prawdzie dojść tajemnic boskich, a przez zasługę tej modlitwy, jako że uprzednio tkwił w wątpliwościach, wracał pouczony”. Wyznanie to spisał autor jednej z trzech najstarszych biografii autora „Sumy teologicznej”, Piotr Calò, a setki lat później Jacques i Raïssa Maritainowie uznali je za motto do „Nauki kontemplacji”. Choć kontemplacja w uszach nieustannie rozproszonego człowieka XXI wieku nie brzmi wystarczająco realistycznie, by mógł się nią zainteresować, nie pragnąc jednocześnie wstąpić w szeregi mnichów, krótkie wspomnienie najważniejszego bodajże teologa wszech czasów powinno mu jednak dać wiele do myślenia. Większość pojęć, którymi posługuje się do dzisiaj teologia, zawdzięczamy temu wybitnemu intelektualiście. Okazuje się jednak, że jest to raczej zasługa jego zanurzenia się w Bożą obecność na modlitwie niż intelektualnej gimnastyki. To naprawdę ważne.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
ks. Adam Pawlaszczyk