Wyrosłam w wiejskiej rodzinie, gdzie każde słowo nie takie, jak trzeba, było i jest uznawane za pyskowanie. Obowiązuje bezwzględny zakaz dyskusji. Na jakąkolwiek krytykę ze strony dzieci, nawet tę uzasadnioną, rodzice reagują krzykiem i powiedzeniem „Tak ma być i koniec dyskusji”.
A potem rodzice się dziwią, zwłaszcza gdy dziecko rośnie, że jest małomówne i nie chce – o dziwo – im się zwierzać. Krzyki to następna rzecz. Często dochodzi do tego, że nie ma mowy o innym sposobie komunikacji. Najgorzej, jeśli przymus stosowany jest w stosunku do modlitwy i chodzenia do kościoła. Moi rodzice się starają, próbują nas wychować po chrześcijańsku. Ale wykorzystują do tego takie środki, że zamiast zachęcać do modlitwy, tylko od niej odstręczają. Ostatnio tata zaczął karać pójściem do kościoła. Już teraz wiem, że moim marzeniem jest, abym nie była taka jak rodzice. Przeraża mnie myśl o następnym pokoleniu dzieci tak wychowywanych. 17-latka
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Iza Paszkowska