Myśl wyrachowana: Jezus jest lepiej widoczny z pozycji klęczącej.
W parafii u św. Jana Vianneya była kobieta, która wychodziła z kościoła zaraz po Komunii św. Żadnej modlitwy, zero dziękczynienia. Razu pewnego, gdy babina kolejny raz opuściła kościół po przyjęciu Komunii, proboszcz posłał za nią ministranta ze świeczką. Podziałało. Gesty są potrzebne. Wielu jeszcze pamięta, że ministranci chodzili przed księdzem ze świecami albo latarniami, gdy ten niósł Pana Jezusa do chorych. Wtedy człowiek wiedział, co się dzieje i miał szacunek do Najświętszego Sakramentu. Ale nie tylko – bo do księdza również. Niech sobie nie myślą duchowni owładnięci demokratyczną obsesją nadskakiwania ludzkim „widzimisiom”, że gdy pokażą, jacy to z nich kumple Pana Jezusa, to wzrośnie ich prestiż. Nic podobnego. Jeszcze nie było takiego miejsca na świecie, gdzie ludzie kochaliby Eucharystię, a gwizdali na księdza. I odwrotnie – niemożliwe jest, żeby gdzieś szanowali księdza, a Eucharystię nie. Kapłan jest zrośnięty z Eucharystią i gdy ludzie przestają odróżniać Chleb Życia od zwykłego chleba, ksiądz staje się dla nich w najlepszym razie sprzedawcą pieczywa.
I to mniej atrakcyjnym niż zwykły sprzedawca, bo ten nie robi ceregieli. Zwykły nie ubiera się w koronki, nie okadza sklepu i nie wymaga stania przy ladzie przez godzinę ze śpiewem na ustach. No i nie łazi z tacą. Płaci mu się parę złotych i do widzenia. Eucharystia jest racją bytu kapłanów i wszelkie akty lekceważenia jej świętości są aktami kapłańskiego samobójstwa. Ale najgorsze, że są też próbą zagłodzenia wiernych. Bo co może ludziom dać ksiądz, gdy nie chce dać Komunii? Jest jak matka karmiąca, która dziecka nie karmi, bo uważa, że lepiej piwo „karmi”. Musimy widzieć, że Jezusa szanuje się zawsze, nie tylko przy Pierwszej Komunii św. Nie przypadkiem co roku podnoszą się głosy, że te ubranka komunijne to przesada, że cały ten towarzyszący Pierwszej Komunii sztafaż to nadmuchany balon sztucznej pompy. Ale to chyba nie w ceremoniach rzecz, lecz w coraz większym kontraście między uroczystością a zwykłym życiem. Bo na Mszy pierwszokomunijnej mamy słuszne okazywanie wielkiego szacunku dla Jezusa eucharystycznego, a poza nią ten sam Jezus często nie cieszy się szczególnym zainteresowaniem.
Niedawno opowiadał mi świecki szafarz Eucharystii, że ludzie (o dziwo!) często klękają na ulicy, gdy niesie Jezusa do chorych, i to nieraz tacy, że za sam wygląd powinni dostać pięć lat. Ale on idzie w albie. Ludzie nie rozróżniają czy to ksiądz, czy nie ksiądz – i bardzo dobrze, bo przecież i tak klęka się przed Najwyższym Kapłanem, a nie tym, który Go niesie. Od niosącego jednak zależy, czy ludzie zauważą, kto tu przede wszystkim idzie. Jasne, że w Kościele trzeba zadbać o wiele rzeczy, ale żadna nie jest nawet w części tak ważna, jak skoncentrowanie się na Jezusie. Wszystko inne przyjdzie samo, jeśli wybieramy to, co najważniejsze. Jezus jest głową Kościoła, więc Jego w tym głowa, jak się troszczyć o Kościół. Naszym zadaniem jest tylko troska o Jezusa.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Franciszek Kucharczak