– Oczekiwanie na paruzję jest probierzem naszej relacji z Jezusem – mówi ks. dr Grzegorz Strzelczyk w rozmowie z Dominiką Szczawińską.
W Nowym Testamencie przekonanie, że Chrystus przyjdzie powtórnie i że to przyjście dopełni Jego dzieła, było ewidentne. Czekano z dwóch powodów. Po pierwsze tęsknota. Po drugie nadzieja, że te sprawy, które nie zostały załatwione ostatecznie, Chrystus uporządkuje. Wyglądano na przykład przemiany społeczno-politycznej. Bo zmartwychwstanie Chrystusa nie zmieniło nic w bieżącej rzeczywistości geopolitycznej. A to dla Żydów było bardzo ważne. Ufano też, że paruzja wydarzy się szybko. Paweł był przekonany, że jeszcze za jego życia, mimo iż nigdzie Jezus czegoś takiego nie powiedział. Wręcz przeciwnie wskazywał, że nikt prócz Ojca nie zna dnia ani godziny.
Kiedy pojawił się strach przed końcem? Czy ten strach można pogodzić z pragnieniem i tęsknotą za Panem? Czy Jezusowe wezwanie do czuwania to bardziej zachęta do przygotowania na spotkanie z Oblubieńcem, czy groźba, że źle, gdy dzień ten nas zaskoczy?
Ks. Strzelczyk wyjaśnia: – Tradycja mistyczna pokazuje nam oczekiwanie, w którym nie ma lęku, które jest upragnionym zjednoczeniem z Oblubieńcem. Jednak na drugim końcu jest to, co nazywamy pedagogią strachu. I to jest też w nauczaniu Jezusa! Że my jednak jesteśmy grzeszni i dlatego pojawia się groźba: jeżeli nie będziesz czuwać, to się coś stanie. A to dotyczy nie tyle katastrofy zewnętrznej, co wewnętrznej, czyli jeżeli wiarą nie przylgniesz do Jezusa, to twoje grzechy cię zeżrą.
Dlaczego warto czekać na paruzję? Poza tęsknotą za Jezusem powodem, dla którego warto czekać, jest sąd. Nam kojarzy się on negatywnie, a przecież sąd jest miejscem, gdzie przywracana jest sprawiedliwość. Nie muszę bać się sądu, bo jest to oddzielenie pszenicy od kąkolu. Jezus zrobi to, czego nikt sam nie potrafi zrobić, oddzieli dobro od zła. Paruzja to obietnica pełni i spełnienia naszych nadziei.
Więcej w podcaście „Pytania o Kościół i wiarę”.
Dominika Szczawińska