Wierność w wybawianiu nas z opresji to imię własne Boga. Bycie odkupicielem, to nie wyjątkowa akcja ratownicza, która „przysługuje” nam określoną ilość razy, a gdy skończy się limit Jego cierpliwości, próba połączenia zostanie odrzucona… Ratowanie nas z tarapatów ma On w swojej tożsamości.
Czytanie z Księgi Proroka Izajasza (Iz 63, 16b-17. 19b; 64, 2b-7)
Czy ja się nazywam pogotowie ratunkowe – zapytał mój kolega po telefonie swojego znajomego, gdy ten szukał pomocy w kolejnych tarapatach. To zasadne pytanie, gdy jakaś osoba wydaje się wciąż na nowo wplątywać w kłopoty, a my czujemy się potrzebni i zauważani jedynie w takich ratunkowych okolicznościach.
Odkupiciel nasz – to Twoje imię odwieczne (Iz 63, 16). Wierność w wybawianiu nas z opresji to imię własne Boga! Bycie odkupicielem, to nie wyjątkowa akcja ratownicza, która „przysługuje” nam określoną ilość razy, a gdy skończy się limit Jego cierpliwości, próba połączenia zostanie odrzucona…
Ratowanie nas z tarapatów ma On w swojej tożsamości. To wielka nadzieja. Odwiecznie i po wszystkie czasy jest On Wybawcą z kłopotów, jakie ściągamy na siebie przez uleganie, zaniechanie, błędy czy recydywę w głupocie. Odkupiciel to nie jest awaryjna rola Boga, tylko Jego własne imię, spośród wielu innych imion, które przed wiekami przyjął z miłości do nas.
Czy wiara w takiego Boga nie niesie ryzyka, że będziemy nadużywać Jego cierpliwości? Izajasz mówi dziś w imieniu wierzących: „Czemu, o Panie, dozwalasz nam błądzić z dala od Twoich dróg, tak iż serca nasze stają się nieczułe na bojaźń przed Tobą? (Iz 63, 17). Tak brzmi dramatyczne wołanie o poruszenie serc. Wołanie o rozdarcie grubej skóry oswojenia się z Miłością, której na imię odwieczny Ratunek.
Gdy zaczynamy żyć w bańce nieczułości na Jego miłość, On rozdziera kopułę tej bańki (Iz 63, 19) . Zstępuje w nasz świat, by nas zdobyć na nowo. Gdy gubimy Mu się pośród gór naszych wad i piętrzących się grzechów – On sprawia, że te góry zostają wstrząśnięte i zapadają się jak zwietrzałe piaskowce (Iz 63, 19).
Nikt nie wzywał Twojego imienia, nikt się nie zbudził, by się chwycić Ciebie. A jednak aż tyle chcesz zrobić dla tych, którzy decydują się Tobie zaufać, chociaż są jak zwiędnięte liście (Iz 64, 5)… Ani ucho nie słyszało, ani oko nie widziało, żeby jakiś bóg poza Tobą czynił tyle dla tego, co w nim pokłada ufność (Iz 64, 4).... Gotów jesteś gonić zagubiony wicher, którym jest tak niestały człowiek (Iz 64, 5). W Twoich stwórczych dłoniach chcesz wciąż na nowo nadawać kształt rozpadającej się glinie (Iz 64, 7).
O. Wojciech Jędrzejewski OP