– Tego bólu jest za dużo, żebym żył... To jest komunikat, jaki ma dla nas osoba w kryzysie samobójczym. Samobójca nie chce umrzeć. Samobójca nie ma siły żyć – przekonuje ksiądz Tomasz Trzaska – ekspert Biura ds. Zapobiegania Zachowaniom Samobójczym Instytutu Psychiatrii i Neurologii w Warszawie i członek platformy pomocowo-edukacyjnej „Życie warte jest rozmowy”.
Jaka jest odpowiedzialność najbliższych? Co można zrobić, gdy zauważa się problem? – Przede wszystkim nie bać się rozmowy. O myśli samobójcze można pytać. One nie wywołują samobójstwa, a pozwalają dotknąć problemu, wysłuchać, dowiedzieć się, jaka pomoc jest potrzebna, powiedzieć o tym, że kryzys mija. Warto zaufać intuicji. Jeżeli widzimy zmianę zachowania bliskiej nam osoby, pytajmy o to, co przeżywa. Reagujmy na sygnały! Jeżeli ktoś mówi, że nie ma siły żyć, że lepiej by było, gdyby umarł – nie ignorujmy tego! Przekonanie o tym, że samobójca nie zwierza się ze swoich planów, to śmiertelnie niebezpieczny mit. Osiem na dziesięć osób, które targnęły się na swoje życie, wcześniej informowało o tym zamiarze – tłumaczy ks. Trzaska.
Poważnym problemem jest brak psychoedukacji. Dlatego warto zwrócić uwagę na błędy popełniane w tzw. dobrej wierze. – Rodzic przeżywającemu kryzys dziecku mówi: przecież jestem, zawsze możesz przyjść, jakie ty możesz mieć problemy, masz dom, masz lodówkę, niczego ci nie brakuje... Zamiast słuchać – wypiera. Bo kiedy dziecko powie rodzicom, że nikt go nie chce wysłuchać, albo, że czuje się samotne, to rodzic mówiąc: „ale przecież jestem” – nie mówi tego do dziecka, mówi to do siebie. Mówi do siebie: zrobiłem wszystko. A trzeba powiedzieć: stop! – podkreśla ks. Tomasz Trzaska. – Udawanie, że nie ma problemu, nie sprawi, że on ustąpi. Trzeba się z tym zmierzyć i czasem trzeba wejść w taką „miękką żałobę” po samym sobie. Że byłem rodzicem, który nie popełnił błędów. Byłem księdzem, który nie popełnił błędów. Byłem pedagogiem, który nie popełnił błędów. My wszyscy te błędy popełniamy. Chodzi o to, żeby zostawić samego siebie, a słowa mówiące o kryzysie przestać odbierać jako zarzut, ale usłyszeć ich treść: że komuś jest ciężko i że być może jesteśmy ostatnią osobą, która jeszcze może pomóc. Zanim będzie za późno – dodaje ekspert.
Dominika Szczawińska