Skutki pełni czasu

Czas jest skończony, więc i historia jest skończona. Ale my nie jesteśmy skończeni.

Dzieckiem w kolebce będąc – a właściwie trochę później – wyobrażałem sobie, że gdybym jakimś tajemnym sposobem przeniósł się w wieki przeszłe, to przewyższałbym wielokrotnie żyjących wtedy ludzi. Bo miałbym wiedzę, której oni nie mieli, i mógłbym ich zadziwiać posiadanymi umiejętnościami. Ależ ja bym tym ludziom imponował swoją mądrością. Bo tak mi się wydawało, że ludzie, wraz z postępem naukowym i wzrostem standardu życia, stopniowo mądrzeją.

Kiedy z czasem zacząłem zaznajamiać się z dokonaniami ludzi minionych epok, uświadomiłem sobie, że oni nie byli od nas ani trochę głupsi, ani trochę mniej wrażliwi czy mniej zdolni. Czy mamy dzisiaj lepszych filozofów niż Sokrates, Platon czy Arystoteles? Czy mamy lepszych literatów niż autorzy psalmów i lepszych artystów niż twórcy antycznych rzeźb? Mamy, owszem, znacznie lepsze możliwości, ale mając doskonalsze narzędzia, nie tworzymy nic lepszego. Ba – w pewnych dziedzinach nie tworzymy nawet równie dobrych rzeczy, i to w stosunku do wielu epok, od starożytności po czasy nowożytne. Czy w minionym i obecnym stuleciu w architekturze powstało coś równie oszałamiającego jak gotyckie katedry? Czy potomnych zachwycą nasze budowle o płaskich sufitach ze zbrojonego betonu?

To nie jest lepszy czas od innych, bo to, że ludzie więcej wiedzą, nie znaczy, że więcej rozumieją. Znaczące, że to właśnie współczesność przyniosła nam największe wojny w dziejach świata, bestialstwa na skalę przemysłową – i znów widzimy, że nie mamy tego za sobą. Niby jesteśmy wrażliwsi, dbamy o niepełnosprawnych, tworzymy konwencje na rzecz ochrony dyskryminowanych, ustalamy wyśrubowane standardy tolerancji, kochamy pieski, ptaszki i kwiatki, a jednocześnie prawem człowieka nazywamy masowe zabijanie nienarodzonych, i coraz częściej uśmiercamy starych i chorych. Nie mówiąc o tym, że gdy przychodzi do wojny, takiej jak teraz za wschodnią granicą, okazuje się, że demony łajdactwa i wszelakich okrucieństw wcale ludzkości nie opuściły.

Potwierdza to obserwację, że postęp technologiczny, kulturowy czy jaki tam jeszcze ma się nijak do poziomu moralności. Czas sprzyja rozwojowi warunków, w jakich żyje człowiek, ale niekoniecznie samego człowieka.

I co z tego wynika?

W Nowym Testamencie czytamy, że Bóg zesłał Syna swego, kiedy „nadeszła pełnia czasu” (Ga 4,4). Rzec by można, że Mesjasz wszedł w historię w najwłaściwszym momencie. A przecież w Judei rządził wtedy psychopata, osadzony na tronie z łaski rzymskiego okupanta, i w ogóle było średnio przyjemnie. To znamienne, że pełnia czasu wcale nie oznaczała pełni komfortu.

Dlaczego więc akurat wtedy? Czemu nie wcześniej lub nie później?

Co do „wcześniej”, to chyba nie mogło to nastąpić przed osiągnięciem przez ludzkość odpowiedniego poziomu cywilizacyjnego. Wydaje się, że ludzie musieli przynajmniej wynaleźć pismo i nauczyć się nim wystarczająco powszechnie posługiwać. Bez możliwości utrwalania myśli i informacji o tym, co się wydarzyło i co powiedziano, nie dałoby się bez poważnych zniekształceń przekazywać Ewangelii.

Co do „później”, to widocznie dla pochodu Dobrej Nowiny nie był konieczny internet, nie były niezbędne gazety, radio i telewizja, auta, kolej i lotnictwo. Wszystko to może być przydatne do głoszenia tego, co przyniosła „pełnia czasu”, i tego, co tę pełnię starotestamentalnie przygotowało, ale, jak widać, można się bez tego obyć. W niebie nie takie rzeczy mają, a jakoś zrzutów nam nie robią, co znaczy, że nie w tym leży problem. Chodzi o to, żeby się tam dostać, a gdy człowiek szczerze tego chce, żaden Herod i okupanci mu w tym nie przeszkodzą.

Zbawiciel wchodzi w sam środek problemów i najwyraźniej nie po to, żeby je definitywnie zlikwidować. Chce być z nami wśród tego wszystkiego, a nie zamiast tego. Chce być w naszej historii aż do samego jej końca. Wtedy, gdy koniec nadejdzie, okaże się, że była to historia zbawienia.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Franciszek Kucharczak Franciszek Kucharczak Dziennikarz działu „Kościół”, teolog i historyk Kościoła, absolwent Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego, wieloletni redaktor i grafik „Małego Gościa Niedzielnego” (autor m.in. rubryki „Franek fałszerz” i „Mędrzec dyżurny”), obecnie współpracownik tego miesięcznika. Autor „Tabliczki sumienia” – cotygodniowego felietonu publikowanego w „Gościu Niedzielnym”. Autor książki „Tabliczka sumienia”, współautor książki „Bóg lubi tych, którzy walczą ” i książki-wywiadu z Markiem Jurkiem „Dysydent w państwie POPiS”.