Na początku była książka. Jak zawsze. I to bestseller.
Portrety walecznych góralek spisane przez Agatę Puścikowską podbiły serca czytelników, bo inaczej być nie mogło. Później powstał film dokumentalny o jednej z nich, Józefinie Machay-Mikowej ps. Ryś, królowej Orawy, której życie o znamionach świętości od lat promuje obecny kardynał noszący to samo nazwisko. Tu także narratorką była Agata, wędrująca śladami swojej bohaterki. Wreszcie przyszła pora na serial „Waleczne z gór”, zrealizowany w niesamowitych plenerach, przejmujący, dramatyczny, ukazujący bohaterki nieznane dotąd szerszej widowni, choć na Podhalu, w Gorcach czy Pieninach otoczone dobrą pamięcią.
Pierwszy odcinek, który pokazała TVP Historia w minione piątek i sobotę, poświęcony był Helenie Błażusiak. Sanitariuszka, żołnierz AK, aresztowana przez Niemców, więziona i torturowana w Palace, katowni Podhala. Wybitym zębem napisała wstrząsającą modlitwę na ścianie katowni (po latach zainspiruje Mikołaja Góreckiego do skomponowania trzyczęściowej „Symfonii pieśni żałosnych”). Uciekła z transportu do obozu zagłady. Po wojnie wychowała pięcioro dzieci. Dopiero przed śmiercią spisała krótkie wspomnienia. Już w takim telegraficznym skrócie widać, jak niezwykła to była kobieta, ale dopiero relacje bliskich, zobaczenie miejsc związanych z jej życiem, pamiątek i zdjęć daje pełny obraz cichej bohaterki.
Tak się zwykło mówić, bo przecież Helena nie zabiegała o zaszczyty i uznanie. Podobnie jak pozostałe „waleczne”, których losy poznamy w kolejnych odcinkach – Antonina Tatarówna, Katarzyna Filipek, Wanda i Maria Zachwieje, Bronisława Staszel-Polankowa czy Małgorzata Jachimiak. To nie są nazwiska z kart podręczników szkolnych, nie mają pomników, nie powstały dotąd o nich filmy. A że powinny, przekonują nas twórcy premierowego serialu. Bo to także góralki pisały dramatyczną historię XX-wiecznej Polski, ryzykując życiem lub je poświęcając. Płaciły tę cenę za proste, ewangeliczne gesty: ukrywanie Żydów, pomoc cierpiącym, codzienną niezgodę na zło. Tak im kazało wychowanie, wiara, w której dorastały, trudne, kształtujące charakter życie w górach.
Agata Puścikowska z reporterską pasją odkrywa te nieznane historie, otwiera ludzi, którzy nie mają może naturalnej potrzeby opowiadania o tym, co się wydarzyło dawno temu. Innym razem przeciwnie – wysłuchuje tych, których historii dotąd mało kto był ciekaw. Efekt jest zawsze ten sam: jesteśmy poruszeni tym, co przeżyły waleczne z gór, czego doświadczyły i jakie świadectwo nam pozostawiły. Piękni ludzie, piękne, budujące historie. A jakie piękne góry…
Piotr legutko