Pierwszym sposobem realizacji naszego chrześcijańskiego powołania jest wypełnianie uczynków miłosierdzia.
Zbyt łatwo przyjmujemy, że nasze dzieła charytatywne to tak samo dobre inicjatywy jak te, które podejmują świeckie osoby i instytucje. Jest to jednak błędne myślenie. Pismo Święte przedstawia nam całkiem inny obraz. Po pierwsze, miłosierdzie względem ubogich ma moc otwierania bram niebieskich. Dzieje się tak dlatego, że miłosierdzie jest aktem sakramentalnym. Jezus mówi nam, że kiedy obdarowujemy potrzebujących, obdarowujemy Jego samego. Kiedy z miłością wychodzimy na spotkanie ubogim, spotykamy Jego samego. Przypomnijmy sobie historię św. Marcina z Tours, który widząc drżącego z zimna biedaka, rozdarł swój płaszcz na pół i jedną część dał potrzebującemu. Tejże nocy we śnie zobaczył Chrystusa ubranego w tę część płaszcza, którą podarował biednemu.
Po drugie, najczęściej myślimy o dziełach miłosierdzia w oderwaniu od Mszy św., ale dla pierwszych chrześcijan te dwie rzeczywistości były ze sobą ściśle powiązane. W Eucharystii uobecnia się miłość, którą Chrystus okazał światu przez ofiarowanie swojego życia. Przychodząc innym konkretnie z pomocą, chrześcijanin ma możliwość uczestniczenia w tym boskim akcie przez naśladowanie miłosierdzia Bożego w swoich codziennych czynnościach.
Miłosierdzie jest aktem wiary. Ogłaszamy przez nie, co wyznajemy na temat świata i Boga, który go stworzył. Pomyślmy o matce Teresie. Pociągała ludzi, bo żyła głębokim zaufaniem do Boga i Jego miłością do ubogich. Jej uczynki miłości głosiły, że Bóg jest miłością. Ponadto chrześcijanie często postrzegali miłosierdzie jako coś w rodzaju pożyczki dla Boga. Kiedy ktoś dawał jałmużnę żebrakowi, nie dawał jedynie pieniędzy jakiejś osobie. Udzielał pożyczki Bogu. Uczynki miłosierdzia przypominały zatem wytrwałe błaganie o miłosierdzie, którego Pan nigdy by nie zlekceważył. Nasze działania nazywamy uczynkami miłosierdzia dlatego, że są one wykonywane dzięki miłości, jaką otrzymujemy od Ducha Świętego, a On jest samym miłosierdziem. Piękno miłosierdzia polega na tym, że kształtuje zarówno tego, który daje, jak i tego, który przyjmuje, i pomnaża się dzięki tej wymianie. Jeśli dajemy miłość, zostajemy „wynagrodzeni” jeszcze większą miłością, którą znów możemy dawać. W ten sposób działa miłość Boga
Świat bez Boga byłby światem bez nadziei. To dlatego integralną częścią naszej nadziei jest wiara w sąd ostateczny. Pewnego dnia Bóg sprawiedliwie osądzi świat. Krzywdy zostaną wynagrodzone. Źli odpowiedzą za swoje zbrodnie i zostaną osądzeni, a ci, których odkupił Chrystus, zostaną wprowadzeni do życia wiecznego. Bez ostatecznej odpłaty za dobro i zło – i bez sprawiedliwego Sędziego, który o tej odpłacie decyduje – żylibyśmy w świecie, w którym dobro i zło nie miałyby większego znaczenia.
ks. Robert skrzypczak