Synod o synodalności nie próbuje dawać konkretnych odpowiedzi na pytania, jakie nurtują współczesnych ludzi, ale stara się wypracować narzędzia, które pozwalają na bieżąco reagować na rzeczywistość. Jednym z nich jest, odmieniane w tym pontyfikacie przez wszystkie przypadki, rozeznawanie. Oczywiście, to wytrąca z fałszywego spokoju czarno-białej wizji rzeczywistości.
15.11.2023 10:02 GOSC.PL
Kiedy byłem w nowicjacie (ponad dziesięć lat temu), polskie prowincje jezuitów wizytował ówczesny przełożony naszego zakonu o. Adolfo Nicolas SJ. Na spotkaniu z polskimi nowicjuszami powiedział wiele bardzo mądrych rzeczy, które do dzisiaj karmią moje życie duchowe i intelektualne. Ostatnio wracam szczególnie do momentu, w którym nasz ojciec generał… opisywał mema: zdjęcie goryla z zafrasowaną miną i podpisem „W momencie, kiedy poznałem wszystkie odpowiedzi, oni zmienili wszystkie pytania”.
Ten dowcipny bon mot przypomina mi się w kontekście emocjonalnego wzmożenia, które dochodzi do mnie z różnych kręgów kościelnych (szczególnie jest to widoczne w niektórych bańkach w mediach społecznościowych), kiedy pojawia się temat synodu o synodalności – że nie wiadomo o co chodzi, że chaos i niepokój, w bardziej radykalnych wersjach, że herezja. Dlaczego? Bo papież Franciszek nie chce powiedzieć, co jest czarne, a co białe, ale uporczywie twierdzi, że rzeczywistość jest bardziej skomplikowana. Co więcej, zauważa nie tylko skalę szarości między czarnym i białym, ale śmie twierdzić, że istnieje cała paleta, żeby nie powiedzieć: tęcza barw. Mówiąc krótko, Franciszek nie powtarza bezmyślnie „odpowiedzi, na które nie ma pytań”, by posłużyć się dowcipnym wyrażeniem ze starej płyty rapera L.U.C..
Czeski myśliciel ks. Tomáš Halík mawi nieco złośliwie w kontekście Soboru Watykańskiego II, że Kościół wielkodusznie zadeklarował otwartość na świat i gotowość dzielenia z nim życia jako oblubienica. Jednak Kościół swoją deklaracją odpowiadał na rzeczywistość świata sprzed kilku dziesięcioleci, w związku z czym był już dla świata oblubienicą nieco podstarzałą i mało interesującą, więc, zasadniczo, niewiele z tego związku wyszło. W istocie znakomite teksty soborowe mówiące o laicyzacji, prawach człowieka, czy otwierające na dialog z innymi religiami, stanowią odpowiedź na pytania, na które świat odpowiedział już po swojemu znacznie wcześniej.
Czytaj też: Symfonia Dobrego Pasterza, czyli synodalna lekcja słuchania
Wydaje się, że Franciszek nie chce, by Kościół ciągle powtarzał ten sam błąd tańczenia o kilka taktów „za muzyką”. Synod o synodalności nie próbuje zatem dawać konkretnych odpowiedzi na pytania, jakie nurtują współczesnych ludzi, ale stara się wypracować narzędzia, które pozwalają na bieżąco reagować na rzeczywistość. Jednym z nich jest odmieniane w tym pontyfikacie przez wszystkie przypadki rozeznawanie. Autentyczne nasłuchiwanie, co Duch mówi do Kościoła dzisiaj i odpowiadanie życiem na Jego natchnienia. Oczywiście, to wytrąca z fałszywego spokoju czarno-białej wizji rzeczywistości. Jest to bowiem zaproszenie do wsłuchiwania się we własne sumienie oraz do podejmowania odpowiedzialności za swoje decyzje i życiowe postawy. Bez chowania się za stare schematy. Bogu dzięki za wszystkie momenty, kiedy nasze życie układa się zgodnie z tradycyjnymi interpretacjami przykazań i literą prawa kanonicznego. Ale często między idealnymi przypadkami opisanymi przez normy kościelne, a konkretną sytuacją żywego człowieka, bywa daleka droga. Ten właśnie dystans jest przestrzenią na rozeznawanie. Na szukanie odpowiedzi, jak w swojej aktualnej sytuacji konkretny człowiek może spotkać się z Bogiem. Tego od początku swojego pontyfikatu uczy nas papież Franciszek, to kładzie na sumienie swoim współbraciom jezuitom podczas spotkań, jakie odbywa zawsze przy okazji podróży apostolskich, do tego stara się zainspirować cały Kościół poprzez synod o synodalności.
Nagrywając najnowszy odcinek Podcastu Jezuickiego, mieliśmy – razem ze współprowadzącym Łukaszem Sośniakiem SJ – przyjemność porozmawiać o synodzie z dwóch perspektyw. Jednym z naszych rozmówców był mieszkający w Rzymie watykanista, Michał Kłosowski. Drugą rozmówczynią była jedna z najmłodszych matek synodalnych, Julia Osęka. Michał dzielił się spojrzeniem z zewnątrz, Julia opowiedziała, jak to wyglądało od środka. Punktem wspólnym rozmów była miłość do Kościoła i zaufanie do papieża oraz wynikający z tego (choć niepozbawiony spojrzenia krytycznego) entuzjazm tych dwóch osób, które poświęciły sporo czasu, żeby naprawdę zrozumieć synod. Wygląda na to, że to historyczne zgromadzenie bardzo dobrze uchwyciło intuicje Piotra naszych czasów. Pozostaje nam uczyć się tego samego i otwierać się na głos Ducha, który nie zostawia nas samych wobec wielkich pytań naszych czasów, ale – zgodnie z obietnicą – łagodnym szeptem powtarza nam w sercach słowa Pana Jezusa: „Odwagi! Ja jestem, nie bójcie się!” (Mt 14,27).
PAP/EPA/MASSIMO PERCOSSIDominik Dubiel SJ