Około godziny 17 większość uczestników Marszu Niepodległości dotarła na błonia Stadionu Narodowego, gdzie rozpoczął się koncert.
Część uczestników marszu, który dotarł na błonia Stadionu Narodowego powoli rozchodzi się, niektórzy zostają, by wysłuchać jeszcze koncertu zaplanowanego do godziny 20.
W pociągach na pobliskiej stacji kolejowej oraz w metrze pełno jest ludzi z biało-czerwonymi flagami.
Marsz Niepodległości przed godz. 15 w sobotę wyruszył z ronda Dmowskiego w Warszawie.
Na trasie przemarszu rozstawione zostały metalowe barierki, widać było znaczne siły policji, a także Straży Marszu Niepodległości, która szła na czele manifestacji. Nad centrum miasta latał policyjny śmigłowiec.
Głos zabrał Krzysztof Bosak, jeden z liderów Konfederacji. Powiedział do zgromadzonych: "musimy stanąć w obronie polskiej niepodległości. Ona nie obroni się sama. (...) niepodległość polega na tym ze w kluczowych sprawach decydujemy sami".
Około godziny 14.30 policja interweniowała w Al. Jerozolimskich na wysokości Muzeum Narodowego. Aktywiści klimatyczni wdarli się na trasę przemarszu i usiedli z banerami w rękach na jezdni. Zostali z niej błyskawicznie wyniesieni przez policjantów.
Prezydent stolicy Rafał Trzaskowski po godz. 16 przekazał, że sytuacja na ulicach Warszawy jest pod kontrolą, jest spokojnie. Choć podkreślił, że nadużywane są środki pirotechniczne.
"Oceniamy ten marsz na mniej więcej 40 tysięcy uczestników. Mam nadzieję, że nic złego się nie stanie przez te najbliższe godziny" - podkreślił.
Tegoroczny Marsz Niepodległości odbywa się pod hasłem "Jeszcze Polska nie zginęła". Uczestnicy mieli ze sobą flagi narodowe, część biało-czerwone opaski na ramionach, inni poprzypinali do kurtek kotyliony. Niektórzy założyli też wianki i czapki w narodowych barwach.
Manifestację, która od lat przechodzi ulicami Warszawy w rocznicę odzyskania przez Polskę niepodległości, od 2011 roku organizuje stowarzyszenie Marsz Niepodległości.