Głos wołającego na pustyni: Przygotujcie drogę Panu, prostujcie ścieżki dla Niego! Każda dolina zostanie wypełniona, każda góra i pagórek zrównane, drogi kręte staną się prostymi, a wyboiste drogami gładkimi! (Łk 3,4-5)
Podobno dawno temu w jednym z męskich zakonów istniał zwyczaj chodzenia z opuszczoną głową. Był to znak pokory, uniżenia, ale również odseparowania się od zewnętrzności, od tego, co światowe. Zakonnicy mogli podnieść głowę jedynie na długość własnego cienia rzucanego przed nimi, niejako na długość własnego ciała. Podobno dlatego, że to ta sama długość, jaką w przyszłości będzie miała trumna. Tak dla przypomnienia, że to wszystko, co tutaj, na ziemi, posiadamy, jest przemijalne, cząstkowe, doczesne i szybko się skończy. Memento mori? Trudna to prawda. Zazwyczaj nie dopuszczamy jej do siebie. A przecież dla nas – wierzących w Chrystusa – jest to prawda wyzwalająca. Pocieszająca jak słowa z dzisiejszego pierwszego czytania, fragmentu Księgi Barucha: „Podnieś się, Jeruzalem! Stań na miejscu wysokim, spojrzyj na wschód, zobacz twe dzieci, zgromadzone na słowo Świętego od wschodu słońca aż do zachodu, rozradowane, że Bóg o nich pamiętał”. Ważna to deklaracja, o której często zapominamy: Bóg zawsze prowadzi swój lud „do światła swej chwały z właściwą sobie sprawiedliwością i miłosierdziem”. Zbawienie Boże ujrzą – jak ogłasza święty Jan Chrzciciel w dzisiejszej Ewangelii – wszyscy ludzie. „Głos wołającego na pustyni” jest jednocześnie głosem wzywającym do nawrócenia. „Prostujcie ścieżki dla Niego” – krzyczy Jan przez kolejne dwadzieścia wieków.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.