O znaczeniu świadectwa męczenników we współczesnym świecie oraz beatyfikacji ks. Jana Machy mówi abp Wiktor Skworc.
Wiesława Dąbrowska-Macura: Beatyfikacja ks. Jana Machy odbywa się z rocznym opóźnieniem. Czy ten okres oczekiwania był dla Księdza Arcybiskupa jakimś szczególnym czasem?
Abp Wiktor Skworc: Kiedy w lutym 2013 r. wstępnie konsultowałem z kard. Angelo Amato, byłym prefektem Kongregacji Spraw Kanonizacyjnych, sprawę beatyfikacji ks. Jana Machy, powiedział, że według jego doświadczenia każdy święty ma swój czas. Rozeznawaliśmy wtedy, czy nadszedł odpowiedni czas dla kapłana męczennika ks. Jana Franciszka Machy. Okazało się, że tak. Oficjalnie 24 listopada 2013 r. rozpoczęliśmy proces beatyfikacyjny na szczeblu diecezjalnym, potem trwał etap rzymski, ostatecznie komisja kardynałów uznała jego męczeństwo i papież Franciszek zatwierdził datę beatyfikacji na rok 2020. Niestety plany te pokrzyżowała pandemia i związane z nią ograniczenia. W jakimś sensie zyskaliśmy rok pewnie po to, by jeszcze lepiej poznać kandydata do beatyfikacji, by przeczytać pozostawione przez niego teksty, by się z nim zaprzyjaźnić…
Jak Ksiądz Arcybiskup „poznał” księdza Machę?
13 czerwca 1999 r. papież Jan Paweł II beatyfikował w Warszawie 108 męczenników II wojny światowej. W czasie trwania ich procesu na szczeblu ogólnopolskim można było zgłaszać kandydatów do beatyfikacji z poszczególnych diecezji. My skromnie zgłosiliśmy tylko dwóch spośród 63 księży i kleryków ofiar niemieckiej okupacji, może najbardziej znanych: ks. Emila Szramka i ks. Józefa Czempiela. Wspominano wtedy i o innych duchownych z archidiecezji katowickiej, m.in. o księdzu Janie Masze, ale wtedy powstrzymała nas narracja okupanta o jego rzekomej wojskowej działalności konspiracyjnej. Spotkaliśmy się ponownie w roku 2012, kiedy krewni ks. Jana Machy, m.in. pan Kazimierz Trojan, poprosili mnie, aby w 70. rocznicę jego męczeńskiej śmierci odprawić Mszę Świętą w kaplicy katowickiego aresztu śledczego. Tam właśnie ks. Macha zginął pod gilotyną w nocy z 2 na 3 grudnia 1942 r. I wtedy otrzymałem niezwykły dar. Rodzina przekazała mi przechowane kazania głoszone przez ks. Jana w parafii św. Józefa w Rudzie Śląskiej, gdzie był wikariuszem. Odczytałem to jako znak, że ten kapłan męczennik niejako upomina się o naszą pamięć. I tak rozpoczęło się rozeznawanie oraz przygotowania do rozpoczęcia procesu na szczeblu archidiecezji. Przystąpiliśmy do pracy, zwłaszcza że było zielone światło z watykańskiej kongregacji i znalazł się postulator w osobie ks. Damiana Bednarskiego.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.