Teresa sprawiła, że w naszej epoce Ewangelia znów zajaśniała pełnym blaskiem – napisał św. Jan Paweł II, ogłaszając ją doktorem Kościoła. „Tylko ufność” – ostatnia adhortacja Franciszka – sprawia, że dzieje się to kolejny raz. Czy wykorzystamy tę szansę?
Było to wieki temu. Na śląskich odpustach nie można było jeszcze kupić potwora, dinozaura czy balonika z twarzą lalki Barbie. Można było natomiast kupić pistolet na kapiszony, święte obrazy i różańce. Oprócz oczywistej w tych okolicznościach waty cukrowej, po której zjedzeniu nikomu nie przychodziło do głowy, by od razu biec do domu, aby umyć zęby. Raczej biegło się za dom i tam strzelało ze wspomnianych kapiszonów. Na jednym z takich właśnie odpustów jako kilkuletni chłopiec zakupiłem obrazek formatu pocztówki; była to czarno-biała fotografia przedstawiająca negatyw zarysu twarzy świętej Teresy od Dzieciątka Jezus z trzema kropkami pośrodku. „Rozrywki niedzielne Ludu Bożego” – takim tytułem opatrzona była fotografia, a w instrukcji napisano, żeby wpatrywać się długo w trzy kropki bez mrużenia oczu, a po minucie je zamknąć. „Święta Teresa ukaże się oczom twoim!” – brzmiała obietnica, nie bez pokrycia, bo faktycznie, gdy tylko zamknąłem oczy, święta Teresa ukazała się pod powiekami. Nie zrobiło to na mnie większego wrażenia, bo chyba byłem już w takim wieku, w którym ze złudzeniami optycznymi człowiek jest zaznajomiony, ale wpłynęło – niestety – na mój osobisty stosunek do św. Teresy z Lisieux, która, co tu dużo mówić, w moim prywatnym spisie ukochanych świętych nie znalazła się przez długi czas. Kojarząc się z odpustem, rozrywkami niedzielnymi Ludu Bożego, potem zaś z deszczem róż i dość egzaltowaną pobożnością była po prostu na straconej pozycji. Jeszcze nie tak dawno, wyjeżdżając na rekolekcje, wysłałem zaprzyjaźnionym karmelitankom zdjęcie książki świętego Jana od Krzyża, którą na te rekolekcje zamierzałem zabrać: „Noc ciemna”. – Eee, to wysoka półka! – odpisały. – Za wysoka jak na mnie? – zapytałem nieco prowokująco. – Brać windę Tereni! – odpowiedziały.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
ks. Adam Pawlaszczyk