Po dociekliwych pytaniach o płacenie podatków Cezarowi i los zmarłych po śmierci przyszedł czas na kolejne wystawienie Jezusa na próbę.
Pewien uczony w Prawie, który szedł za Jezusem, by Go wybadać i – być może – Go śledzić, słuchając Jego aluzji do spełnienia się obietnic prorockich, chciał Go poddać weryfikacji za pomocą pytania o to, co jest najważniejsze. Pytanie o to, co najważniejsze, znajduje odpowiedzi udzielane przez nas samych przy różnych okazjach. Wystarczy wsłuchać się w treść życzeń, jakie sobie wzajemnie składamy: zdrowia, szczęścia, pomyślności, sporej gotówki, dostania się na studia, sukcesów w sporcie… To nie jest odpowiedź na najważniejsze pytania. Najważniejsze bowiem jest kochać! „Człowiek nie może żyć bez miłości” – pisał Karol Wojtyła. „Człowiek pozostaje dla siebie istotą niezrozumiałą, jego życie jest pozbawione sensu, jeśli nie objawi mu się Miłość, jeśli nie spotka się z Miłością, jeśli jej nie dotknie i nie uczyni w jakiś sposób swoją, jeśli nie znajdzie w niej żywego uczestnictwa”.
Każdy wierzący Żyd rano i wieczorem odmawia modlitwę Szema Izrael, recytując z szacunkiem słowa Boga z Synaju: „Będziesz miłował Pana Boga swego całym swoim sercem, całą swoją duszą i całym swoim umysłem”. Nosi je też zapisane i umieszczone w szkatułkach przymocowanych do filakterii zakładanych do modlitwy, tak by słowa tego największego przykazania dotykały jego czoła i pulsu dłoni w chwili zwracania się do Źródła Prawdy. Katolickie dzieci uczą się odmawiania treści tego przykazania w codziennym pacierzu. Dziś wielu ludzi zagubiło święte szkatułki i zapomniało słów pacierza, tymczasem słowa przykazania kochaj zapisane są głęboko w sercu każdego człowieka. Sprzeniewierzanie się temu imperatywowi ściąga na nas srogie kary. Bo „kto nie kocha, trwa w śmierci”. Miał rację Jan Paweł II, gdy mówił, że nasze życie toczy się na linii zderzenia cywilizacji życia z cywilizacją śmierci.
Chrystus wypełnił na sobie nieosiągalne pragnienie człowieka i najwyższe prawo życia. Rozpięty na krzyżu kochał Boga całym sercem przebitym włócznią, całym umysłem ukoronowanym cierniami i ze wszystkich sił – z przebitymi gwoźdźmi rękoma i nogami. Kochał Boga, oddając Mu w ręce całe życie. W ostatnim, ekstremalnym momencie przyznał się całkowicie do Miłości.
Opowiadają Żydzi, że Rabbi Akibaw w momencie męczeństwa za dnia był poddawany okrutnym torturom przez Rzymian, wieczorem zaś odmawiał przepisane modlitwy. Uczniowie jego mówili mu, że w tej nadzwyczajnej sytuacji jest zwolniony z tych rytualnych obowiązków. Ten odpowiadał: „Całe życie pragnąłem móc odmówić Szema w mojej ostatniej chwili. I myślałem, kto wie, kiedy ona nastąpi. I oto nadeszła ta chwila”. W podobny sposób identyfikowali się z tym najważniejszym przykazaniem spełnionym przez Jezusa na krzyżu męczennicy chrześcijańscy. Oddawali swe życie z Jego imieniem na ustach. Swym wydobytym z głębi serca: „Kocham Cię, Panie” przyśpieszali nadejście królestwa Bożego na ten utrudzony samotnością i egoizmem biedny postnowoczesny świat.
ks. Robert skrzypczak