Stan rannych z "Krupińskiego" - ciężki, stabilny

Stan sześciu rannych z kopalni "Krupiński" przewiezionych do południa do Centrum Leczenia Oparzeń w Siemianowicach Śląskich (CLO) jest ciężki, ale stabilny - poinformował podczas piątkowego briefingu dr hab. Marek Kawecki z tej placówki.

Do piątkowego południa do wyspecjalizowanej w leczeniu oparzeń siemianowickiej placówki przewieziono sześciu górników z "Krupińskiego" - w wieku od 27 do 49 lat. Wszyscy mają zewnętrzne urazy termiczne i oparzenia dróg oddechowych, żaden z nich jednak nie wymagał leczenia na oddziale intensywnej terapii.

"Ich życiu aktualnie nie zagraża niebezpieczeństwo - ich stan jest ciężki, ale stabilny, a rokowanie jest bardzo ostrożne, ale pomyślne. Poddani są badaniom specjalistycznym, konsultacjom, z zamiarem prowadzenia terapii hiperbarycznej w komorze hiperbarycznej" - zaznaczył Kawecki.

Jak podkreślił Kawecki, pierwszą kwestią przy leczeniu obrażeń jak te poniesione przez górników, jest doprowadzenie do ostatecznej diagnozy. Urazy pracowników "Krupińskiego" miały miejsce bardzo niedawno, niektórzy - prócz oparzeń - doznali też urazów dodatkowych, np. upadków z wysokości.

Dlatego górnicy przechodzą badania m.in. laryngologiczne, pneumologiczne, internistyczne, czy okulistyczne. Wszyscy zostali już m.in. zbadani ultrasonografem i elektrokardiografem, wykonywane są też badania laboratoryjne ich krwi i bronchoskopie, które umożliwiają rozpoznanie oparzeń dróg oddechowych. Kolejnym etapem będzie leczenie hiperbaryczne i miejscowe - na razie specjaliści nie widzą potrzeby wykonywania zabiegów chirurgicznych.

Kawecki wskazał, że poszkodowani mają oparzone od 10 do 50 proc. powierzchni ciała. Według lekarzy, są jeszcze w fazie trwającego ok. 48 godzin tzw. wstrząsu pooparzeniowego. Pod względem oparzeń dróg oddechowych, rokowania chorych rozstrzygają się w ciągu 14 dni - jeżeli w tym czasie nie pojawiają się problemy, sytuacja uznawana jest za opanowaną.

Dr Piotr Wróblewski z CLO zaznaczył, że po wypadku przed udzieleniem specjalistycznej pomocy, górnicy parę godzin przebywali pod ziemią w wysokiej temperaturze. "Ten czas stracony, w którym trwała ewakuacja z dołu, musi zostać nadrobiony - w tej chwili jest okres stabilizacji ich stanu, natomiast () mogą występować powikłania" - wskazał.

Lekarze z Siemianowic Śląskich odnieśli się też do kwestii wyboru środka transportu z kopalni do ich szpitala. Wszyscy górnicy byli tam przewożeni karetkami. "Karetka pogotowia na sygnale przyjedzie do nas z Jastrzębia w ciągu 25 minut, natomiast transport lotniczy - oprócz krótkiego odcinka transportu powietrznego, w naszym odczuciu może trwać ponad godzinę" - wskazał Kawecki.

Jego zdaniem w tej sytuacji, a także wobec przyczyn finansowych czy też związanych z zagrożeniem wynikającym z ew. powikłaniami oddechowymi wobec zmian ciśnienia przy urazach klatki piersiowej, "transport kołowy jest bardziej logiczny".

Lekarze z Siemianowic wskazywali w piątek, że pierwsze rodziny już się spotkały z bliskimi w piątek nad ranem. Chwalili również postawę górników. "Nie słyszałem pytań o samego siebie, tylko o kolegów. Z ogromną radością przyjęli informację o wydobyciu tych pozostałych czterech górników, () to przyjęli z wielkim wzruszeniem" - zaznaczył Kawecki.

Jak informowały służby ratunkowe, w piątek po południu do siemianowickiej placówki trafili również trzej kolejni górnicy z "Krupińskiego", wydobyci z kopalni krótko przed południem. Do Siemianowic Śląskich miał też trafić ostatni z górników - wydobywany po południu w ciężkim stanie. Placówka zapewniała o gotowości ich przyjęcia.(PAP)

 

« 1 »