Jest kontakt z odciętymi górnikami

Po kilkudziesięciominutowej przerwie w piątek rano ratownicy ponownie usłyszeli górników przebywających pod ziemią po czwartkowym wybuchu metanu w należącej do Jastrzębskiej Spółki Węglowej kopalni "Krupiński" w Suszcu koło Pszczyny.

Jak poinformował prezes JSW Jarosław Zagórowski, w piątek rano pod ziemią nadal przebywało czterech poszkodowanych górników, z którymi rano na pewien czas utracono kontakt, a także dwóch zaginionych podczas akcji ratowników. Przed godziną 10 biorący udział w akcji ratownicy ponownie usłyszeli głosy z miejsca, do którego próbują dotrzeć.

Prezes Wyższego Urzędu Górniczego w Katowicach (WUG) Piotr Litwa mówił rano, że według informacji przekazanych przez ratowników w nocy, górnicy mieli głowy w lutniociągu, który dostarcza im świeże powietrze. "Dzięki temu, że ci pracownicy w pewnym momencie potrafili się tak zachować, ratownicy, którzy ok. północy do nich dotarli, stwierdzili, że choć na pewno mają jakieś obrażenia, żyją" - wskazał Litwa.

"Do pewnego momentu mieliśmy nadzieję, że ta akcja zakończy się o wiele wcześniej. Przed godziną 1 w nocy okazało się, że na skutek niesprzyjających okoliczności dwóch ratowników zostało najprawdopodobniej w rejonie, w którym przebywa czterech poszkodowanych ratowników" - zaznaczył Litwa.

"Prace ratowników ukierunkowane są na to, by zapewnić bezpieczne warunki pracy dla kolejnego zastępu ratowników, który będzie tam wchodził, by udzielić pomocy tym czterem poszkodowanym i swoim kolegom ratownikom" - dodał prezes WUG.

Wyjaśnił, że chodzi o prace związane m.in. z analizą składu kopalnianej atmosfery oraz budową lutniociągu, który ma doprowadzić większą ilość świeżego powietrza do rejonu w którym przebywają górnicy, niż odbywa się to za pomocą lutniociągu z którego korzystali do tej pory.

Prezes WUG ocenił, że być może po zamontowaniu kolejnego już fragmentu drugiego lutniociągu uda się przewietrzyć zadymione wyrobisko na tyle, by stało się możliwe ponowne po kilku godzinach dotarcie do miejsca, gdzie przebywają poszkodowani. Choć nie chciał spekulować, kiedy to nastąpi, wskazał, że liczy, że stanie się to być może jeszcze przed południem.

Jednocześnie podkreślił, że choć wszyscy uczestnicy akcji ratunkowej zdają sobie sprawę z wagi każdej minuty dla przebywających pod ziemią górników, pamiętają by zapewnić bezpieczeństwo ratownikom, którzy muszą dotrzeć do poszkodowanych.

Do wypadku doszło w czwartek przed godziną 20 na poziomie 820 metrów. W pobliżu miejsca zapalenia się metanu były 32 osoby. Poparzonych zostało 12 górników. Siedmiu przetransportowano na powierzchnię krótko po wypadku, a jeszcze jednego kilka godzin później.

Ostatniego górnika udało się wyprowadzić z chodnika, w którym - wraz z innymi czterema pracownikami - przebywał cztery godziny po wypadku. Szybko pogarszające się warunki związane m.in. z podziemnym pożarem uniemożliwiły wydobycie pozostałych pracowników. Nad ranem za zaginionych uznano też dwóch ratowników, którzy pracowali, by umożliwić dojście do odciętych w wyrobisku górników.

Podczas piątkowego porannego briefingu w Suszcu wojewoda śląski Zygmunt Łukaszczyk mówił, że dla górników i ratowników przebywających pod ziemią przygotowane są miejsca w specjalistycznych placówkach leczenia oparzeń w Siemianowicach Śląskich i Łęcznej (Lubelskie). Wojewoda wskazał, że transportowani do szpitali poszkodowani w czwartkowym wypadku mieli do tej pory poparzenia zewnętrzne do 50 proc., a także poparzenia dróg oddechowych.

« 1 »