Zaproszeniem na ucztę weselną Bożego Syna jest nasz chrzest.
Dla wielu jest on zewnętrznym znakiem wewnętrznego odwrócenia się od grzechów. Bywa też pojmowany jako zalecony przez Jezusa rytuał, którego należy przestrzegać ze względu na przynależność do Kościoła. Gdy jednak spojrzymy na tajemnicę chrztu przez pryzmat Jezusa jako naszego Oblubieńca, który pokochał nas do końca i poślubił na krzyżu, i związał się na wieki z naszym Kościołem jako swą oblubienicą, dostrzeżemy coś więcej niż tylko znak nawrócenia i przynależności do wspólnoty katolickiej. Jest on zaproszeniem na ucztę weselną naszego Zbawiciela, dzięki czemu będziemy mogli połączyć się na wieki z Bogiem. Jeśli śmierć Chrystusa jest tym momentem historii, w którym objawiła się Jego miłość, chrzest jest tym momentem, w którym Kościół doświadcza tej nieustającej, oczyszczającej miłości do siebie jako Jego oblubienicy. Inaczej mówiąc, chrzest jest oblubieńczą tajemnicą przebaczającej miłości Jezusa, bowiem jego moc oczyszczania z grzechów wypływa bezpośrednio z oblubieńczej tajemnicy krzyża, na którym Jezus Oblubieniec wylał swoją miłość do Kościoła – tę miłość, która „zakrywa wiele grzechów” (por. 1 P 4,8).
W Kościele pierwszych wieków zgodnie z przyjętym zwyczajem katechumeni rozbierali się tuż przed przyjęciem chrztu. Po chrzcie ubierano ich w nową, białą szatę. Święty Cyryl Jerozolimski wyjaśniał: „Kiedy tam [do kaplicy chrzcielnej] weszliście, zaraz zdjęliście tunikę. Oznaczało to wasze wyzucie się ze starego człowieka wraz z jego uczynkami. Rozebrani z szat byliście nadzy – na wzór Chrystusa nagiego na krzyżu. Niech nie wdziewa znów dusza tego, co raz zdjęła”. Nowa szata otrzymana na chrzcie to szata weselna, symbolizująca fakt, że ochrzczony należy teraz do oblubienicy Chrystusa i wolny jest od wszelkiego grzechu. Związek nagości z odzieniem jest wyrazem relacji natury i łaski. „Podobnie jak odzienie zakłada istnienie ciała, które ma okryć – pisał Eric Peterson – tak łaska zakłada istnienie natury, którą ma wypełnić chwałą. Człowiek został stworzony bez szat po to, aby ubrano go w nadprzyrodzoną szatę chwały”. „Wtedy przyobleczemy się szatą lnianą – uczył św. Hieronim – niemającą w sobie nic ze śmierci, całą jaśniejącą, byśmy mieli przepasane nasze biodra prawdą”. Zostajemy w Chrystusie odziani w nadprzyrodzoną sprawiedliwość, niewinność i nieśmiertelność, jedyną szatę, która może nadać nam godność i uwidocznić, do czego Bóg nas przeznaczył. Żeby uczynić nas spełnionymi, muszą nam być dane – jak szata – sprawiedliwość, niewinność i nieśmiertelność.
Zdaniem ojców Kościoła, chrzest jako kąpiel przedślubna nie tylko oczyszcza człowieka z grzechu, ale także czyni go pięknym w oczach Jezusa. Jest to sakrament osobistego z Nim związku. Z tego punktu widzenia chrzest nie jest końcem osobistej relacji chrześcijanina z Jezusem Oblubieńcem, ale jej początkiem. Gdy chrześcijaninowi brakuje tej ozdobnej ślubnej szaty, znaczy to, że nie wytworzył on w sobie życiodajnej relacji ze swym Panem albo nie zdołał w niej wytrwać. Kiedyś będziemy pytani o to, co zrobiliśmy z naszym chrztem.
ks. Robert skrzypczak