O podsłuchach telefonicznych oraz śledztwie smoleńskim z Jackiem Cichockim, sekretarzem Kolegium ds. Służb Specjalnych, rozmawia Andrzej Grajewski
Jacek Cichocki, w randze sekretarza stanu, kieruje Kolegium ds. służb specjalnych przy premierze RP. Wcześniej był dyrektorem Ośrodka Studiów Wschodnich w Warszawie
Andrzej Grajewski: Komisja Europejska w swym raporcie wykazuje, że polskie służby i organy państwa najczęściej spośród unijnych sięgają po dane telekomunikacyjne obywateli. Mowa tam jest o ponad milionie zapytań kierowanych przez instytucje państwa na ten temat do operatorów sieci, dotyczących także podsłuchów. Uważa Pan, że taki stan jest normalny?
Jacek Cichocki: – To nie dotyczy podsłuchów, ale danych telekomunikacyjnych, bilingów bądź ustaleń, kto jest właścicielem danego numeru.
Tak czy inaczej jest to jednak grzebanie w naszym życiu prywatnym.
– Jest jednak ogromna różnica między podsłuchiwaniem treści rozmowy, a zapytaniem operatora, kto jest właścicielem danego telefonu lub ustaleniem, z kim dana osoba się kontaktuje. Liczba, o której pan mówi, nie dotyczy podsłuchów, to trzeba jasno powiedzieć. Większość, myślę, że ponad 70 proc., zapytań dotyczy ustaleń abonenckich, czyli sprawdzenia, kto jest właścicielem danego telefonu. W czasach, gdy istniały książki telefoniczne, wystarczało tam zajrzeć, aby przekonać się, kto jest właścicielem numeru. Dzisiaj, aby ustalić właściciela komórki, trzeba zapytać operatora.
Z raportu Komisji wynika jednak, że u nas instytucje państwowe pytają o to częściej aniżeli w innych krajach Unii.
– Raportu nie widziałem, dopiero w tych dniach ma on być publikowany.
Widocznie dziennikarze dotarli do niego wcześniej i mieli podstawy, aby tak opisać jego zawartość.
– Często dziennikarze zabierający głos w debacie publicznej są mało precyzyjni, więc wolę zaczekać na oficjalny dokument. Dlatego też trudno mi ustosunkować się do tezy, że zapytania o dane telekomunikacyjne występują w Polsce częściej aniżeli w innych krajach Unii. U nas bardzo często zapytania do operatorów sieci komórkowych kierują także sądy, w różnych zresztą sprawach, na przykład rozwodowych. A więc nie jest tak, że te liczby obrazują jedynie aktywność służb na tym obszarze. Nie ulega jednak wątpliwości, że problem istnieje. Służby przy obecnych możliwościach technologicznych mają stosunkowo łatwy wgląd w różne obszary życia obywateli i powinno to być ograniczone do niezbędnego minimum oraz kontrolowane.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Andrzej Grajewski