Oczywiście, że Polska wystąpi na igrzyskach olimpijskich. Nie miałbym serca powiedzieć naszym siatkarzom, że z przyczyn politycznych nie pojadą do Paryża" - powiedział PAP minister sportu i turystyki Kamil Bortniczuk.
Szef resortu ma świadomość, że niebawem Międzynarodowy Komitet Olimpijski ogłosi decyzje odnośnie startu sportowców z Rosji i Białorusi na igrzyskach w Paryżu. W przypadku rywalizacji na paraolimpiadzie jest ona przychylna dla reprezentacji tych obu krajów, tak aby mogły wystąpić w statusie neutralnym.
Bortniczuk potwierdził, że stworzona koalicja państw Unii Europejskiej i anglosaskich, przeciwna występom Rosjan i Białorusinów na arenie międzynarodowej, dobrze współdziała. Tylko twarde stanowisko tej grupy powoduje, że decyzji w sprawie startu w Paryżu tych wymienionych reprezentacji wciąż nie ma.
"Mam wrażenie to MKOl ucieka od tematu. I przekłada w czasie podjęcie decyzji, na jakich zasadach ci sportowcy wystąpią na igrzyskach. Nie wyobrażam sobie, aby Rosjanie masowo tam wystąpili. Jeżeli jednak tak się stanie, to wystartują tylko w mniej znaczących dyscyplinach. Na pewno zabraknie ich w sportach drużynowych i lekkiej atletyce" - zauważył minister sportu.
Szef resortu zaznaczył, iż w przypadku dopuszczenia Rosjan do IO Paryż 2024 reprezentantom Polski zostanie pozostawiony wolny wybór, czy brać udział w bezpośrednich z nimi pojedynkach.
Bortniczuk potwierdził, że korzystając z wiarygodnych źródeł wie, że prezydent MKOl Thomas Bach cały czas ma duże pretensje o to, że Polska nie dopuściła Rosjan do Igrzysk Europejskich. Jego zdaniem imprezie zorganizowanej w Krakowie i Małopolsce bacznie przyglądał się prezydent Francji Emmanuel Macron i na tej podstawie będzie podejmował decyzje odnośnie igrzysk w Paryżu.
Członek polskiego rządu nawiązał również do czwartkowych wydarzeń, które miały miejsce po meczu Ligi Konferencji AZ Alkmaar - Legia Warszawa. W wyniku przepychanek ze służbami porządkowymi piłkarze wicemistrza Polski Radovan Pankov i Josue trafili do aresztu, ale w piątek wrócili już do Warszawy.
"Nie otrzymaliśmy jeszcze odpowiedzi od strony holenderskiej. Oczekujemy klarownych wyjaśnień, że wszyscy są równi wobec prawa. Jeżeli tam rzeczywiście doszło do naruszenia prawa ze strony piłkarzy Legii, to należy to jak najszybciej wyjaśnić. Być może było tam dużo wydarzeń, które spowodowały taką czy inną reakcję" - dodał.
Minister zaznaczył, że poturbowanie prezesa Legii Warszawa Dariusza Mioduskiego przez służby porządkowe w Alkmaar jest wielce wymowne. "Każdy kto go zna wie, że jest to wyjątkowy spokojny człowiek. To wyjątkowej klasy dyplomata, człowiek nieskory do emocjonalnych reakcji. To pokazuje w mojej ocenie, że reakcja policji była nieadekwatna do sytuacji" - podkreślił.
Bortniczuk przywołał słowa prezesa Mioduskiego z konferencji prasowej, iż na stadionie w Alkmaar, przed, w czasie i bezpośrednim po meczu odczuwało się antypolskie nastroje.
Ministerstwo Spraw Zagranicznych będzie teraz pilotowało sprawę wydarzeń z Holandii. "Jesteśmy otwarci na argumenty, że jeżeli ktoś dopuścił się przewinienia, to powinna spotkać go odpowiednia kara" - podsumował tę sprawę.
Szef resortu, komentując najbliższe mecze piłkarskiej reprezentacja Polski, uważa, że grając nawet trzecim składem w kwalifikacjach Euro 2024 biało-czerwoni powinni wygrać z Wyspami Owczymi i Mołdawią.
"Kontuzja Roberta Lewandowskiego wydaje się poważna. To najlepszy piłkarz w historii polskiej piłki nożnej. To jest piłkarz, który rozpala emocje i zaraża miłością do dyscypliny młode pokolenie" - zakończył Bortniczuk.