Upadły dwa Rzymy, Trzeci stoi, a Czwartego już nie będzie – pisał zmarły w XVI w. mnich Filoteusz w liście do wielkiego księcia moskiewskiego Bazylego (Wasyla) III.
Koncepcja Moskwy jako nowej stolicy chrześcijaństwa nie ma dla prawosławia rosyjskiego znaczenia – zapewniał metropolita Hilarion z Patriarchatu Moskiewskiego w przeddzień swojego wyjazdu do Grecji. Ale ujawnione przez WikiLeaks poufne materiały dyplomatyczne zdają się wskazywać, że te zapewnienia nie są szczere, a chęć zmarginalizowania przez Moskwę roli, jaką odgrywa Konstantynopol w świecie prawosławia, żywa.
Pozycja Konstantynopola w prawosławnym świecie wynika z jego historii. Na soborze w Chalcedonie w 451 r. wraz z Rzymem, Aleksandrią, Antiochią i Jerozolimą został uznany za jedną z pięciu stolic chrześcijaństwa. Z czasem, wskutek kościelnych i politycznych zawiłości (podziały w łonie chrześcijaństwa, podboje świata islamu), stał się dominującym ośrodkiem prawosławia. Jego pozycją mocno zachwiało jednak zdobycie miasta przez Turków w 1453 r.
Dziś, otoczony islamem i marginalizowany przez tureckie państwo, ma w świecie prawosławnym prymat jedynie honorowy. Moskwa, silny ośrodek prawosławia, często kontestuje jego decyzje. Zwłaszcza gdy chodzi o uzyskanie kościelnej niezależności przez te Kościoły, które dotąd znajdowały się w sferze wpływów Patriarchatu Moskiewskiego (Estonia, Ukraina).
Nieporozumienia między prawosławnymi mają także wpływ na dialog ekumeniczny. Najlepiej więc byłoby, gdyby spory mógł rozstrzygnąć zapowiadany od dawna panprawosławny sobór. Mówi się o nim od wielu lat, ale nic nie wskazuje na to, że szybko mógłby się odbyć.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Andrzej Macura, redaktor naczelny wiara.pl