Zakładnicy Hamasu najpewniej są przetrzymywani pod ziemią - uważa Gerszon Baskin, który w 2011 roku negocjował uwolnienie Gilada Szalita, izraelskiego żołnierza więzionego przez hamasowców przez ponad pięć lat. Jego wypowiedź cytuje BBC. Rząd izraelski szacuje, że Hamas wziął w charakterze zakładników ok. 100 osób.
Co najmniej 150 Izraelczyków zginęło, a 1100 zostało rannych od początku sobotniego ataku Hamasu na Izrael - poinformowała agencja Reutera, powołując się na izraelskie ministerstwo zdrowia. Z kolei ministerstwo zdrowia Autonomii Palestyńskiej informuje o co najmniej 198 zabitych i 1610 rannych w atakach odwetowych Izraela. Atak na Izrael trwa od godz. 6.30 czasu miejscowego (5.30 w Polsce). Bojownicy przeniknęli do wielu miast na południu kraju. Izrael został również zaatakowany tysiącami rakiet. W nalocie na Strefę Gazy, dokonanym w odwecie za atak Hamasu na Izrael, siły Izraela zrównały z ziemią kilka wieżowców - przekazała w sobotę po południu AFP. "Hamas popełnił dziś rano poważny błąd, rozpoczynając wojnę przeciwko Państwu Izrael (...), izraelscy żołnierze walczą z wrogiem w każdym miejscu" - podkreślił Galant.
Reuters cytuje tymczasem lidera Hamasu Ismaila Haniyeha, który powiedział, że ataki będą kontynuowane, a działania rozszerzą się na Zachodni Brzeg Jordanu i Jerozolimę. Dodał też, że zaatakowano "serce syjonizmu". Bilans ofiar najprawdopodobniej wzrośnie. Bojownicy Hamasu chodzą od drzwi do drzwi i mordują niewinnych cywilów, niektóre zdjęcia są zbyt brutalne, by je publikować - oświadczyło w sobotę izraelskie MSZ. Fotoreporter agencji Reutera przekazał, że widział wiele ciał na ulicach miasta Sderot w izraelskim Dystrykcie Południowym. Burmistrz miasta Alon Davidi przekazał, że jest ono wciąż celem ataku. Zaapelował do mieszkańców, by nie otwierali nikomu drzwi, zostawali w domach i zamknęli okna. Wciąż przeszukujemy teren - dodał. Według niego naród Izraela jeszcze "nie zobaczył", co wydarzyło się w jego mieście. Jak dodał, doszło tam do "nieludzkich czynów" wobec niewinnych ludzi. Zaznaczył, że wciąż nie jest znana skala ataków. Reporter telewizji Channel 12 podał, że sceny na ulicach Sderot są "trudne do opisania". Dziennikarz twierdzi, że ludzie, których ciała leżą na ulicach, nie zginęli wskutek ostrzałów rakietowych, lecz od kul bojowników Hamasu, którzy wkroczyli do miasta.
To największy atak Hamasu na Izrael od lat. Rzecznik izraelskiej armii poinformował, że w sobotę doszło do przeniknięcia sił palestyńskich na terytorium Izraela z morza, lądu i powietrza - wykorzystano w tym celu paralotnie. Podał też, że Palestyńczycy wystrzelili w sobotę ze Strefy Gazy na Izrael 2,5 tysiąca rakiet (dowódca Hamasu Muhammad Al-Deif twierdzi, że było ich 5 tys.) i że w tej sytuacji minister wyraził zgodę na powołanie nawet setek tysięcy rezerwistów. Przedstawiciel wojska przekazał, że trwają naloty na Gazę. Walki toczą się na przejściu granicznym ze Strefą Gazy Erez oraz w bazie wojskowej Zikim. Armia Izraela ogłosiła stan "gotowości wojennej", zmobilizowano rezerwy, dodatkowe siły rozmieszczono na południu kraju. Rzecznik powiedział również, że są potwierdzone doniesienia na temat zabitych żołnierzy i dowódców izraelskiej armii.
Według funkcjonariusza izraelskiej policji, cytowanego przez portal dziennika "Haarec", od 200 do 300 bojowników Hamasu przeniknęło do Izraela w sobotę rano, a dziesiątki nadal ukrywają się na terytorium kraju. Agencja Reutera przytoczyła natomiast wypowiedź jednego z przedstawicieli Hamasu, którzy stwierdził, że bojownicy tego ugrupowania toczą obecnie walki z wojskiem Izraela w co najmniej 25 miejscach. Izraelskie media piszą o walkach między palestyńskimi bojownikami i siłami bezpieczeństwa na południu kraju. Mieszkańcy regionu przy Strefie Gazy, skąd w sobotę zaatakowano Izrael, proszą o pomoc i informują, że terroryści otwierają ogień w miastach na południu kraju - pisze Times of Israel. Pojawiają się doniesienia o wzięciu przez Hamas zakładników w izraelskich miastach.
- Jesteśmy w stanie wojny i ją wygramy - oznajmił w sobotę premier Izraela Benjamin Netanjahu. "Nasz wróg zapłaci cenę, jakiej nigdy nie poznał" - zapowiedział w oświadczeniu wideo. Izraelskie lotnictwo w odpowiedzi na atak uderzyło już w 17 obiektów wojskowych i cztery centra dowodzenia Hamasu w Strefie Gazy - podały w sobotę w mediach społecznościowych Siły Obronne Izraela (IDF). Izrael rozpoczął operację "Żelazne miecze", która, według ministra obrony Joawa Galanta, "ma na celu wyeliminowanie i wyparcie terrorystów z Hamasu, Islamskiego Dżihadu i Hezbollahu, którzy oblegli Aszkelon i inne miasta na południu Izraela" przy granicy ze Strefą Gazy. Hamas poinformował, że izraelskie samoloty bombardują dom przywódcy organizacji w Strefie Gazy. Minister energetyki Izraela Israel Katz, cytowany przez agencję Reutera, zapowiedział odcięcie dostaw energii elektrycznej do Strefy.
Mieszkańcy regionów w pobliżu Strefy Gazy informują o bezprecedensowych walkach. "Strzelają w nasz dom, próbują wyważyć drzwi schronu" - relacjonuje mieszkanka kibucu Sufa. Kobieta przekazała, że jej mąż wraz z innymi uzbrojonymi mężczyznami walczą na ulicach i nie mają wsparcia ze strony armii. "Proszę, przyślijcie pomoc" - błaga kobieta. "Usłyszeliśmy strzały i zaczęliśmy uciekać. Wciąż się ukrywamy i czekamy na ratunek" - powiedział izraelskim mediom Daniel, jeden z gości imprezy pod gołym niebem w okolicy kibucu Urim na południu Izraela. Panika wybuchła też w pobliżu kibucu Re'eim, sąsiadującego ze Strefą Gazy, podczas plenerowego festiwalu muzyki trance odbywającego się z okazji święta Sukkot. Nad głowami imprezowiczów latały rakiety, niektórzy świadkowie twierdzą, że słyszeli strzały oddawane w kierunku tłumu. Zgromadzeni w panice uciekali do samochodów. Dziesiątki osób uważa się za zaginione, ludzie ukrywają się - informuje portal Times of Israel.
Palestyńscy bojownicy wzięli izraelskich zakładników w mieście Ofakim na południu kraju - podaje izraelska telewizja 13 TV. Niektóre domy w pobliżu granicy płoną. Terroryści w Ofakim strzelali zarówno do cywilów, jak do mundurowych. Jak informuje "Jerusalem Post", zanim siły bezpieczeństwa zdołały ich wyeliminować, zginęło kilka osób. Mieszkanka kibucu Be'eri powiedziała mediom, że jej ojca porwali bojownicy Hamasu i wywieźli do Strefy Gazy - pisze Times of Israel. "Napisał mi, że weszli do domu. Powiedział, że go zabierają. Widziałam jego zdjęcia w Gazie" - relacjonowała. Według agencji Reuters w kibucu Be'eri jest przetrzymywanych przez terrorystów z Hamasu około 50 izraelskich zakładników. W okolicy kibucu toczą się walki pomiędzy bojownikami Hamasu i wojskami Izraela.
Hamas publikuje w sieciach społecznościowych nagrania, które mają przedstawiać porwanych izraelskich cywilów wywożonych do Strefy Gazy - pisze agencja Reutera. Bojownicy publikują również nagrania, na których widać ciała zabitych żołnierzy izraelskich, wywożone do Gazy, a także uzbrojonych bojowników na ulicach izraelskiego miasta. O wzięciu kilku izraelskich żołnierzy w charakterze zakładników poinformowała też palestyńska grupa zbrojna Islamski Dżihad, która wcześniej ogłosiła przyłączenie się do Hamasu w ataku na Izrael. Służby ratownictwa medycznego Magen David Adom poinformowały, że wśród zabitych wskutek ataku Hamasu na Izrael jest ratownik medyczny. Czterech pracowników służb ratunkowych zostało rannych. Hamas przejął kontrolę nad dwiema izraelskimi karetkami.
Prezydent Autonomii Palestyńskiej Mahmud Abbas oświadczył w sobotę, po rozpoczęciu przez Hamas ataku na Izrael, że Palestyńczycy mają prawo bronić się przed "terrorem osadników i wojsk okupacyjnych". Jego słowa przytacza Reuters, cytując palestyńską agencję WAFA. Abbas wypowiedział się w ten sposób podczas spotkania kryzysowego z głównymi urzędnikami Autonomii Palestyńskiej w Ramallah. Bojownicy Hamasu przeniknęli do izraelskiej bazy wojskowej na południu Izraela w sobotę, a kontakt z izraelskimi żołnierzami, którzy byli na miejscu, się urwał - informuje Jerusalem Post, powołując się na źródła w służbach bezpieczeństwa. Portal pisze też o pożarach w Jerozolimie, Aszkelonie i Netiwocie w Dystrykcie Południowym, które wybuchły wskutek ostrzałów rakietowych. Strażacy walczą z kilkudziesięcioma pożarami. Ogłoszono mobilizację dodatkowych sił.
Palestyńscy bojownicy pojmali izraelskich dowódców i "są gotowi na każdy scenariusz" w przypadku ewentualnych ataków ze strony Izraela - powiedział w sobotę przedstawiciel polityczny Hamasu, Saleh al-Aruri, w rozmowie telefonicznej z arabskojęzyczną stacją Al-Dżazira. "Ufamy, że ruch oporu wyzwoli całą ziemię palestyńską i zapanuje solidarność w Palestynie i na całym świecie w obronie Al-Aksa" - dodał , nawiązując do meczetu we wschodniej Jerozolimie, który kilka dni wcześniej temu był szturmowany przez żydowskich osadników. "To czas na wzięcie udziału w ruchu oporu. W zeszłym roku straciliśmy ponad 200 męczenników. Wzywam wszystkich Palestyńczyków i młodych ludzi, by ogłosili zwycięstwo nad Izraelem" - apelował przedstawiciel Hamasu.
Al-Aruri powiedział też, że bojownicy palestyńscy spodziewali się reakcji Izraela."Przystąpiliśmy do tej walki, wiedząc, że będzie reakcja. Nie wjechaliśmy (na teren Izraela), myśląc, że wszystko się skończy za kilka godzin" - podkreślił. Potępił także niedawne najazdy izraelskich osadników na meczet Al-Aksa. Al Dżazira informowała w środę, że żydowscy osadnicy od niedzieli szturmowali kompleks przez bramę al-Mugrabi przy Ścianie Płaczu w pobliżu meczetu Al-Aksa i próbowali przeprowadzać tam "talmudyczne rytuały". Zgodnie z izraelskim prawem wstęp do jakiejkolwiek części meczetu Al-Aksa jest zabroniony dla Żydów ze względu na sakralny charakter tego miejsca, jednak od niedzieli tysiące osadników odbywało tam prowokacyjne wycieczki w odpowiedzi na wezwania nacjonalistycznych grup żydowskich i z okazji żydowskiego święta Sukkot, które rozpoczęło się 29 września i trwało do piątku. Turecka agencja prasowa Anadolu przekazała, że izraelska policja uniemożliwiła młodym Palestyńczykom wejście do meczetu podczas żydowskich wycieczek.
Władze Izraela wszczynają zakrojone na szeroką skalę dochodzenie w związku z tym, że służbom wywiadowczym nie udało się przewidzieć masowego i dobrze skoordynowanego ataku Hamasu - podała w sobotę stacja BBC, powołując się na anonimowe źródła izraelskie. Kilka dni temu wysocy rangą wojskowi uspokajali rząd, że Hamas nie jest zainteresowany eskalacją - informuje w sobotę izraelski portal Ynet. Nie było żadnych informacji wywiadowczych na temat tak złożonej operacji, która została przeprowadzona wprost pod nosem Izraela - komentuje z kolei portal Walla. "Hamas całkowicie zaskoczył izraelską armię z lądu, z morza i z powietrza" - czytamy w Walla. Za największe grzechy izraelskich sił zbrojny portal ten uznaje: "niewielką liczebność sił wzdłuż linii granicznej", fakt, że "przeprowadzenie pierwszego ataku przeciwko Strefie Gazy zajęło wojsku ponad dwie godziny" oraz "brak obszernej i jasnej aktualizacji wywiadowczej na temat zamiarów przeprowadzenia szeroko zakrojonego ataku terrorystycznego ze Strefy Gazy na Izrael". "To operacja, do której organizacje terrorystyczne przygotowywały się przez wiele miesięcy i udało im się przeprowadzić ją wprost pod nosem wywiadu" - ocenia gorzko Walla.
Portal Ynet poinformował, że "podczas dyskusji prowadzonych w ciągu ostatnich dwóch tygodni wysocy rangą wojskowi specjalizujący się w temacie bezpieczeństwa krajowego poinformowali władze polityczne, że Hamas jest powstrzymywany". "Dane dotyczące przechwyceń rakiet i wypadków na terenach zabudowanych wskazują, że wojsko zostało zaskoczone. Taki zasięg (palestyńskich) rakiet wymaga najwyższej czujności, wystarczającej liczby wyrzutni oraz pełnej obsady personelu wokół wyrzutni i w terenie" - pisze Walla. "Kolejne zaskoczenie armii widoczne jest w tym, jak łatwo bojownikom palestyńskim udało się przedostać z lądu i z powietrza na terytorium Izraela. Wojsko umieściło bardzo szeroką zaporę pełną czujników przy granicy, ale infiltracja była możliwa ze względu na niewielką liczebność sił wzdłuż linii granicznej" - podkreśla portal.
W związku z atakiem ze Strefy Gazy w niedzielę zamknięte będą szkoły w południowej i środkowej części Izraela - ogłosiły izraelskie siły zbrojne. W domach zostanie milion dzieci. Ograniczono również dopuszczalną wielkość zgromadzeń: do 10 osób na zewnątrz i 50 w budynkach. Przedsiębiorstwa mogą być otwarte w niedzielę, tylko jeśli mają gotowy dostęp do schronów - poinformowała armia. Restrykcje mają obowiązywać do godz. 18 w niedzielę, ale najpewniej zostaną przedłużone z uwagi na walki.
Z powodu sytuacji w Izraelu PLL LOT odwołały w sobotę swoje rejsy na trasie Warszawa - Tel Awiw, zaplanowane na godz. 14 i 23 - poinformował rzecznik spółki Krzysztof Moczulski. Jak dodał, o statusie rejsów w kolejnych dniach spółka będzie informować na bieżąco. Podobne decyzje podjęły m.in. Lufthansa, Swiss Air, Austrian Airlines i Turkish Airlines. Niektóre linie, np. WizzAir, przekierowują loty, których port docelowy znajduje się w Izraelu. Lot Wizzaira z Warszawy przekierowano do Larnaki na Cyprze.
Ministerstwo Spraw Zagranicznych odradza wszelkie podróże na terytorium Izraela, a także na Zachodni Brzeg Jordanu i do Strefy Gazy - przekazała w sobotę ambasada RP w Tel Awiwie. Ambasada poinformowała, że w sytuacjach nagłych, wymagających pilnej interwencji konsula, możliwy jest kontakt pod numerem telefonu: +972 547 444 106. W informacji ambasady przypomniano, że Izrael to państwo zagrożone terroryzmem. "Bądź szczególnie ostrożny w miejscach, które mogą być celem ataku, np. obiekty kultu religijnego, atrakcje turystyczne, bazary. Unikaj zbiegowisk, demonstracji i sytuacji konfliktowych. Jeśli dojdzie do niebezpiecznej sytuacji, bezwzględnie stosuj się do poleceń władz" - przekazano. "Osobom przebywającym w Izraelu bezwzględnie zalecamy pozostawanie, co najmniej do jutra, w bezpiecznych miejscach zakwaterowania. Należy bezwzględnie zadbać o swoje bezpieczeństwo, a po odwołaniu alertu sprawdzić dostępność połączeń lotniczych" - przekazano na platformie X ambasady.
AKTUALIZUJEMY NA BIEŻĄCO.
PAP/ SZB