Czy stare praktyki synodalności mogą być osią podejmowania decyzji we współczesnym Kościele? Jak rozumieć intuicję papieża Franciszka, że centralizację w Kościele warto zastąpić synodalnością? I czym synodalność różni się od polityki? – między innymi na te pytania odpowiada teolog ks. dr Grzegorz Strzelczyk.
Nasze podcasty znajdziecie również na Spotify i innych platformach streamingowych. Zapraszamy do obserwowania.
Rozmawiając o trwającym Synodzie, po raz kolejny warto zacząć od wyjaśniania pojęć. Wiele z gorących emocji i ostrych komentarzy wynika bardziej z tego, że nie rozumiemy z czym mamy do czynienia, mówiąc o „Synodzie o synodalności”, niż z tego, co faktycznie w Kościele się dziś dzieje.
– Ten synod nie jest po to, by rozstrzygać kwestie doktrynalne – podkreśla ks. Grzegorz Strzelczyk. – Papież nie zwołał go, by rozwiązać jakieś konkretne zagadnienia – czy będziemy święcić diakonisy, czy nie – od początku chodziło o to, by się zastanowić nad synodalnością, czyli zaangażowaniem i udziałem całego Ludu Bożego w życiu i misji Kościoła. Ponieważ tak rozumiana praktyka synodalności ustąpiła w Kościele miejsca kolegialności, wprowadzenie jej na nowo nie jest łatwe. Jeżeli podchodzimy serio do tego, co mówi papież, to uczymy się synodalności idąc. To jest intuicja Franciszka – zróbmy synod o synodalności – użyjmy niedoskonałego narzędzia. Ono nam się będzie doskonalić w trakcie procesu.
Czy od synodalności nie ma odwrotu? Wydaje się że nie. Kluczową sprawą jest tu godność wszystkich ochrzczonych. Jeżeli mówimy o równej godności, to za równą godnością idzie równa odpowiedzialność. Dlatego trzeba zrobić kolejny krok, czyli tak konstruować struktury kościelne, żeby odzwierciedlały wspólne powołanie do świętości i w zależności od charyzmatów, darów i powołań dawały możliwość uczestniczenia w żywym Ciele Chrystusa wszystkim ochrzczonym. – Jeżeli zakładamy, że Duch Święty działa w Kościele, to działa we wszystkich jego członkach, nie tylko w tych, którzy otrzymali sakrament święceń – mówi ks. Strzelczyk. – Może więc zadziałać również przez ostatniego w szeregu. Tylko trzeba go usłyszeć i wziąć na serio kwestię rozeznania tego, co mówi.
W synodzie biorą udział ludzie bardzo spolaryzowani – czy to atut? – Jeżeli to będzie rozeznawanie, a nie gra polityczna, to tak. Ale być może o to też chodzi, żeby ludzie się zderzyli z tym, że są w Kościele politykami, a nie nasłuchującymi Ducha.
Dominika Szczawińska