Reżyser „Erratum” Marek Lechki sprawnością warsztatową i ujęciem tematu pozostawił w tyle wielu starszych kolegów.
Bohater „Erratum”, pełnometrażowego debiutu Marka Lechkiego, jest człowiekiem, któremu powiodło się w życiu. Michał ma żonę, syna, dobrą pracę, stać go na wiele. Przypadek sprawia, że musi pojechać do rodzinnego miasta, by na polecenie swojego szefa odebrać sprowadzony z zagranicy samochód. Rodzinne miasto opuścił, a właściwie uciekł z niego, wiele lat temu. Nigdy nie miał okazji ani ochoty do niego wracać. Teraz też jedzie tam niechętnie.
Pociesza go tylko fakt, że jedzie na krótko, bo ma wrócić do domu zaraz po odbiorze samochodu. Nie przypuszcza, że los sprawi mu niespodziankę. Na skutek dramatycznego splotu okoliczności musi zostać w mieście kilka dni. Ten czas wypełni mu swoisty powrót do labiryntu przeszłości. Wrócą wspomnienia marzeń z dawnych lat, spotka przyjaciół, z którymi grał kiedyś w założonym przez siebie zespole muzycznym. Odwiedzi również ojca, z którym przez lata nie utrzymywał kontaktów.
Na ubiegłorocznym festiwalu w Gdyni film Marka Lechkiego otrzymał nagrodę za debiut reżyserski i nagrodę dziennikarzy. Moim zdaniem, zasługiwał na więcej, niż wynikało to z werdyktu jury. Lechki sprawnością warsztatową i ujęciem tematu pozostawił w tyle wielu starszych kolegów. Początek filmu zdaje się zapowiadać jeszcze jedną opowieść o wypalonym wewnętrznie bohaterze, który nie może znaleźć swego miejsca w otaczającej rzeczywistości. Na szczęście tak nie jest. Jest to film o trudnym powrocie do przeszłości i o tym, że ten powrót może czasem zmienić na lepsze nasze życie.
Tragiczne doświadczenie, które staje się udziałem bohatera, zmienia jego sposób widzenia świata i stosunek do spotkanych po latach ludzi, z którymi wiązały go nie najlepsze, jeżeli nie wrogie, relacje. To także film o znaczeniu rodziny i konieczności wybaczania. Lechki zrealizował swój dramat niezwykle precyzyjnie, nie ma w nim żadnego pustego miejsca – tu każdy gest ma znaczenie. Ogromna w tym zasługa Tomasza Kota, który w roli Michała dał popis aktorskich możliwości. Od czasów „Skazanego na bluesa”, gdzie wystąpił w roli lidera zespołu Dżem, to najlepsza rola aktora, który ostatnio udzielał się w mało interesujących produkcjach.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Edward Kabiesz